Wielki Podrzutek Jagny
Mija dziesięć minut i ktoś trąbi przy bramie. Pana Stasia przywiozła żona. Jak tylko otwieram drzwi od domu, żona Pana Stasia odjeżdża. Pan Stasio stoi z reklamówką i pali papierosa. Otwieram mu bramę (jeszcze wtedy była miła), patrzę z powątpiewaniem na reklamówkę, bo przecież drewna tam nie ma i pytam, czy nie dzwonił do niego Mój Mąż, żeby mu podziękować, że już nie trzeba. Nie dzwonił.
- Podłączę pani ten rekuperator – mówi Pan Stasio uprzejmie.
- Już podłączyłam.
- No to pani drewna chociaż tyle co jest koło garażu, przyniosę do domu.
- Przyniosłam.
- No to w kominku rozpalę.
- Rozpaliłam.
Gapimy się na siebie. Żona Pana Stasia nie ma komórki, więc musimy czekać aż pojedzie do domu przyjąć księdza po kolędzie i wróci po męża. Zapraszam więc Pana Stasia na kawę. Skoro już jest, to wykorzystuję go jako niańkę do dziecka i mogę pójść…eee…dowlec się do sklepu i zrobić zakupy. Wracam zziajana i spocona. Kto mówił, że zimno jest?!! Pan Stasio mówi mi, że jak byłam w sklepie to widział jak jastrząb porwał jedną z naszych kuropatw. Do tej pory mi smutno….Gdybym tylko wiedziała, że nasze stadko by skorzystało, to postawiłabym im domek u nas na działce, żeby były bezpieczne. Czy ktoś to praktykował?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia