Wielki Podrzutek Jagny
Poza tym jestem przekonana, że Pewien Bębniarz też uznaje moje cztery futra za jedną z bardziej wartościowe rzeczy jakie zastał wiążąc się ze mną. Tula jest w nim absolutnie zakochana, ale trudno się dziwić, skoro jest zawsze wylewnie witana potokiem słów, w których pojawia się taka ilość zdrobnień jej imienia, że ja musiałabym myśleć pół roku, żeby wpaść na połowę z nich. A potem następuje czochranie brzuszka (PB czochra brzuszek wywalonej kółkami do góry Tuli, nie odwrotnie), głaskanie, przemawianie prosto w nos (to już chyba sobie wzajemnie…) i takie tam. Ona patrzy na niego tak, że gdyby była rasy ludzkiej, to musiałabym ją utłuc, albo przynajmniej poopowiadać Bębniarzowi baaardzo brzydkie plotki na jej temat.
Ponieważ Pewien Bębniarz jest rewelacyjny (również!) pod względem wszelakich napraw, instalacji wszelakiej maści, Frędzla, który jest facetem i to znerwicowanym, traktuje raczej ostrożnie i bardziej technicznie. Na przykład kiedy Frędzlowi odrośnie grzywka i chyba niewiele spod niej widać, Pewien Bębniarz patrzy na niego, mierzy wzrokiem i decyduje: "Znowu trzeba mu udrożnić oczy"…
Amok ma na imię Amok dzięki Pewnemu Bębniarzowi. PB do tej pory nie miał do czynienia bliżej z kotami i początkowo podchodził do nich z dystansem. Dzięki przypadkowemu doborowi ma okazję zobaczyć jak różne mogą być ich osobowości, jakie są cudne albo zabawne (albo jedno i drugie) kiedy śpią w różnych przedziwnych miejscach i pozycjach, jak wygląda zabawa patyczkiem, piórkiem, papierkiem albo drugim kotem, w wykonaniu kociego podlotka. Był zdumiony i rozbawiony tym co widział. Teraz jest tylko rozbawiony. Już nic go chyba nie dziwi.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia