Wielki Podrzutek Jagny
No dobra, zgodzę się...
Tak się słodko zrobiło w naszym dzienniku, że czas na łyżkę dziegciu do tej beczki miodu… (to ulubione powiedzenie Bębniarza. Teraz będzie na poważnie, wręcz trochę smutno.
Już nieśmiało wspominałam, że pewne rzeczy będą się zmieniały niebawem, że pewnych rzeczy nie robię (na przykład nie kupuję nowej kosiarki), albo nie wiem co mam robić, bo się będzie działo. Również nieśmiało napomknęłam, że Podrzutek jest w pewnym sensie gwoździem programu. Dla tych co się nie orientują w sytuacji (i mam nadzieję, nie będą musiały nigdy orientować) gdy dzieli się majątek w postaci domu, opcji jest kilka i jest fajnie, kiedy wszystkie zainteresowane strony się ze sobą dogadują. Nie chcąc się wdawać w szczegóły ja miałam z tym pewien problem. Z dogadaniem się, znaczy. I zaznaczam, że ja byłam ta chętna na dogadanie.
Ale ostatnio sprawa wydaje się być przesądzona. Będziemy sprzedawać Podrzutka a ja wracam do Warszawy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia