Wielki Podrzutek Jagny
Wypis z Księgi Wieczystej idzie na pierwszy ogień. Jadę do sądu i tam jest bardzo miło, panie jedzą jabłka i są w dobrych nastrojach. Pani stuka w komputerze i po chwili wręcza mi karteczkę i mam zapłacić. Niewielkie to pieniądze, jestem pełna zapału, skoczę na jednej nodze. A tu mi pani mówi, że nie na nodze tylko samochodem, bo to w drugiej części miasta. Uśmiecham się i myślę sobie, że co tam, w końcu działkę na swoją wyłączną własną własność będę miała, to pojadę i gdzieś tam. Jadę pod podany adres a tam znowu sąd. Tylko, że większy. Pląsam więc radośnie po schodach, otwieram z impetem wielkie, szklane drzwi i wiem, że po mnie widać, że ja wkrótce zostanę właścicielką 800m z kocim grobem, bo pan portier wita mnie uśmiechem i aż zachęca do zapytania gdzie jest to, po co ja przyszłam. Więc żeby mu przykrości nie robić, bo przecież ja dobrze wiem gdzie ja przyszłam i po co, pytam poważnym tonem o wydział Ksiąg Wieczystych. A pan Portier mi na to, że tu takiego nie ma…. Patrzę więc bezradnie na tę karteczkę co mi tamta Pani od jabłka dała, pan Portier też patrzy i mówi mi, że ja przyszłam zapłacić…. Z jego tonu jasno wynika, że nie pierwszy raz udziela takiej informacji. Lubię być blondynką…. Biegiem gazeli udaję się na drugie piętro a tam na całym piętrze pusto. Tylko jedno, małe okienko z napisem KASA. Więc płacę, odbieram poświadczenie zapłaty, zbiegam na dół, wsiadam do samochodu, muszę objechać pół miasta, bo tam jednokierunkowa, pędzę z powrotem, dojeżdżam pod budynek pierwszego sądu od Pani z jabłkiem, nie mogę znaleźć miejsca do zaparkowania, bo tam szkoła jazdy jest i właśnie tysiące kursantów ćwiczą parkowanie, w końcu parkuję i lecę do Pani a Pani mi daje wypis.
Zziajana, zmęczona, spocona…. Mogę jechać do domu. Rany. Załatwiłam jeden kwitek!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia