Wielki Podrzutek Jagny
Ale ta zima była wyjątkowa. Piszę na wypadek jakby ktoś nie zauważył. U nas też. I taki nastał pewien poniedziałek, że sypnęło. Najpierw wyglądam przez okno i myślę sobie, że sporo tego śniegu. Potem nie mogę otworzyć drzwi wyjściowych, bo na ganku tkwi śliczna zaspa. Jakoś wspólnymi siłami wychodzimy na zewnątrz, bo trzeba. Ja do pracy, chłopcy do szkoły. Jeździ z nami Przyjaciel mojego Starszego Syna, więc uzbrojona w ośmiolatka, kozaki i dwóch nastolatków, myślę sobie, spoko, damy radę. Brnę do garażu podziwiając uroki takiej ładnej zimy. Udaje się otworzyć bramę, bo ta otwiera się do góry. Trochę mnie martwi optyczny spadek z miejsca gdzie stoję w dół na samochód, znaczy się stoję na śniegu, którego jest więcej niż sporo a samochód stoi na poziomie normalnej ziemi. Jakoś trzeba będzie wskoczyć tym samochodem, myślę sobie i wsiadam. Auto stoi zaparkowane przodem do wyjazdu, więc będzie dobrze. Nie jest dobrze. Nie umiem wskoczyć… To śmieszne, ale zakopuję się jeszcze zanim tylne koła wyjeżdżają z garażu….! Do bramy mam około dwudziestu metrów, bo mój ex chciał wypasiony podjazd, ale ten pomysł nigdy jeszcze nie wydawał się aż tak debilnie idiotyczny jak teraz. Trzeba kopać. Co robią nastolatkowie? Otworzyli grzecznie bramę wyjazdową z działki, więc teraz grzecznie czekają aż do nich podjadę i będą mogli wsiąść. Kochane dzieci. I zupełnie nie rozumieją, że mamusia ryczy coś do nich z garażu. Niech podjedzie i powie o co jej chodzi.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia