Wielki Podrzutek Jagny
Wracam do domu, przebieram się szybko i pomagam zasypywać dziurę po moim kole. Wszyscy znoszą kamienie i gałęzie, udeptują, zasypują… Jest bardzo miło. Gawędzimy sobie i przekazujemy sobie najważniejsze niusy. Pytam Sąsiada M. czy osiedle będzie się powiększało. Mówi, że nie. Deweloper przeniósł się bliżej jeziora. O, to fajnie. Będzie dalej pustawo i cicho. Dwie minuty później podchodzi do mnie mój Najbliższy Sąsiad przez Płot i mówi, że muszą coś zrobić z tą drogą, bo tu lada moment ma stanąć kolejnych czterdzieści domów. O, to fajnie. Może mój ośmiolatek będzie miał kolegów. Jak to warto być dobrze poinformowanym i na dodatek cieszyć się ze wszystkich, nawet przeczących sobie możliwości.
Ustalamy z sąsiadami, że albo będziemy walczyć dalej z gminą o zamordowanie Drogi, albo… złożymy się na dyżurny traktor, żeby nie fatygować Najdalszego Sąsiada. Jest wesoło.
Niedziela.
Dziura w Drodze zasypana, więc jadę spokojnie do sklepu, mijając z dziką satysfakcją miejsce wczorajszego dramatu. Nie przejechałam dwudziestu metrów, kiedy Droga powiedziała
„No heej. Pamiętasz mnie?” Mlask. I połyka koło mojego samochodu. Dzisiaj bardziej smakuje jej lewe…. A to wszystko pod domem Sąsiada M., który po chwili wychodzi i mówi:
„Bez traktora się nie obejdzie…”
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia