Wielki Podrzutek Jagny
Około 23-ciej Amok chce wyjść więc otwieram drzwi na taras. Oglądam się, żeby nowy nabytek nie wyszedł, bo niestety bardzo się drzwiami tarasowymi interesuje i czekam aż Amok podejdzie. Ale zanim on podszedł, to coś mi śmignęło przy nogach. Małe, chude i czarne... Voodoo! Przywitała się, dała pogłaskać i wyraźnie ucieszona naszym widokiem poszła coś zjeść.... Mina Bębniarza bezcenna. Moja pewnie też. Oboje wyglądaliśmy pewnie jakoś tak:
Bębniarz mówi, że pewnie myszy się skończyły i dlatego przylazła.
I tak oto i u nas stworzył się domowy azyl dla kotów. Stąd na tę chwilę prawie "Mejkun" ma na imię Azyl. Bo to wszystko przez niego.
Za karę go dzisiaj wykastrowaliśmy
A Voodoo siedzi w domu i ma się świetnie....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia