Wybuduję dom
Poniedziałek.
Wiadomo, jaki poniedziałek taki tydzień....
W połowie drogi do pracy: o cho...a, zostawiłam komórkę w domu.
Nie wracam - zabobonna jestem.
W pracy telefon stacjonarny. Starsze chłopię wróciło ze szkoły:
- Mamooooooooooo, ten facet już trzeci raz dzwoni...
- To mu oddzwoń...
- Ja?
- Tyyyy
- Nigdy
- To podaj jego numer...
Ja bez komórk,i jak bez drugiej półkuli (trzeba jednak te numery do notatnika zapisać ).
Dzwonię.
- Inwestorka pilnie na budowę wzywana...
- A co się dzieje?
- Eeeeeeeeeee, lepiej na miejscu...
- Przecież tego słupa nie przesuwam...
- No tak, ale....
Pędzę. Czarno już to widzę....
Jest. Kolejny bubel.
Ścianka kolankowa na poddaszu miała mieć 100 cm. I ma. Tyle że od stropu. A miała mieć 100 cm ale od posadzki. Czyli trzeba było jeszcze 10 dodać, co daje 110 cm od stropu
Krokwie się nie schodzą....Może wyjść kaszana...
Sama nie zdecyduję, cieśla też nie.
Koncepcje zmian są trzy. Dzwonię do Kierbuda. Oczywiście jest na wyjeździe, dziś nie da rady...
Jutro o 7 na budowie.
Podejmiemy decyzję.....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia