Wariacje na temat KOLIBY - czyli rzecz o Cichych budowaniu
29 maj 2006 r.
No cóż!!! Wczoraj aura nie była zbyt przychylna, więc moje plany odnośnie ogrodu spaliły na panewce Ale nie ma tego złego ...
Rano naszą budowę zaszczycił swoją obecnością Kierownik Budowy. Zajrzał do zbrojenia (brak zastrzeżeń i uwag, a nawet pochwalił Majstra), cmoknął z zachwytu nad oknem (wiadomo którym ), wpisał się do dziennika, skasował i pojechał w siną dal. Ponieważ wiało nieprzeciętnie ja również zwiałem do domciu, zwłaszcza, że Ekipa zajęta była dość nudnym jak dla mnie zajęciem - zbrojeniem. Ponieważ nasz projekt zamienny nie ma naniesionych wszystkich zmian, pojechaliśmy z Dagmarą do Biura Projektowego, coby takie zmiany w końcu nakreślili. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po przyjeździe z w/w biura zastaliśmy na budowie niespodziankę zgotowaną nam przez Majstra Normalnie przeżyliśmy SZOK!!! Właśnie kończyli zalewać nam strop!!! Z tego niezmiernego szczęścia, jakie tylko budującym jest dane zrozumieć (cieszyć się na widok betoniarek i kilkunastu kubików wylanego betonu B-20 :) ), szybciutko z Dagmarą pospieszyliśmy do najbliższego sklepu po "niespodziankę" dla naszej Ekipy Myślę, że Panowie byli zadowoleni, sądząc po tempie w jakim spożytkowali owąż "niespodziankę" Normalnie 2 flaszki poszły w niespełna 5 minut!!! Oni są niezniszczalni!!! Ciśnie mi się na usta znane powiedzonko: "Jaki kto do roboty, taki do jedzenia..." (w tym wypadku "picia"). Ale jak sobie przypomnę to tempo, to aż głowa mnie boli brrr...
Zdjęcia załączę w późniejszym terminie, bo nie jestem w stanie myśleć
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia