Przygoda ze Słoneczkiem w tle
Parę słów o naszym Malamucie.
Ma na imię, a raczej wabi się NICO.
Ze względu na specyfikę hodowli musiał być na dworze, nad czym ja ubolewałam Po kryjomu wprowadzałam go do domu. Siadał w kuchni kładł pysk na blat roboczy, a ja musiałam obchodzić go chcąc coś z lodówki. Jak się położył na tapczan, nikt już nie usiadł.
Kiedy przyjechał i pierwszy raz zobaczyły go dzieci, to synuś "walnął" go maskotką między oczy a on tylko spojrzał z żałosnym pytaniem w oczach "za co?" Pokochałam go od razu
Duży zrobił mu "puszorki" i biegał z nim po kilka km dziennie. Zimą "puszorki" do sanek i kulig gotowy Raz się Duży rozochocił i puścił Nico, żeby biegł przy nodze, ale się przeliczył. Tempo psa było szybsze i pooojeeechaaał z dzieckiem Synuś się przewrócił w śnieg po 150-200 metrach, a co zrobił Nico?_____Zawrócił usiadł i wył, zasłaniając swoim ciałem dziecko przed wiatrem, dopóki nie dobiegliśmy, . Płakać mi się chciało ze szczęścia
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia