Przygoda ze Słoneczkiem w tle
Z sercem na ramieniu i ściśniętym żołądkiem powiedziałam Dużemu co i jak.
Nastawiona byłam na to, że mnie ochrzani za poronione pomysły. Bo gdzie my, bez kapitału mamy się pchać w prywatę. Jak coś nie wyjdzie, to on będzie dopłacał do mojego interesu, a gdzie życie i codzienne wydatki,gdzie budowa, a w ogóle to z czego?
Byłam nastawiona na, krótko mówiąc, zjebkę.
Duży po chwili namysłu powiedział "Noooo, to byś pracowała u siebie"
Trochę mnie zatkało...
To było w środę.......a dziś Duży pyta, jak moje papiery od szkolenia itp.
Kurde, Duży chyba jest bardziej do tego przekonany niż ja.
Mnie chodzi bardziej o szkolenie, cała ta "Działalność ..." to dla mnie..............skutek uboczny.
I pietra mam niesamowitego, czy uda się to pociągnąć na tyle dobrze, żebym choć nie dokładała do interesu.
Zaznaczam, że nie jest to inwestycja wymagająca wielkich nakładów, raczej niskobudżetowy kapitał, którego większą część już mam.
Może później się odważę i pokażę co mam na myśli robić.
Jakoś nie mogę przyjąć do wiadomości, że gdzieś w maju, czerwcu rozpocznę "Działalność Gospodarczą" /jak to dumnie brzmi, jakby milionowy interes był/ Szkolenie owszem, już właściwie się zdecydowałam, ale posiadanie własnego interesu nie dociera do mnie wcale.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia