Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    229
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    558

mój dom - już do końca


Kurcze no i miałem nosa do Witka. Szybki – to fakt, solidny – to fakt ale zabrakło mi trzeciego elementu – Z Witkiem nie szło się dogadać. Nasza antypatia była niemal cielesna dlatego z perspektywy czasu to witkową ekipę wspominam najgorzej. Nie, inaczej, tylko witkową ekipę wspomina źle – reszta jest OK, i nikt tak nie syfi jak Witki.

 

Mówi się, że dom najbardziej cieszy w momencie jego powstawania kiedy wszystko widać, kiedy rośnie w oczach i kiedy każdy dzień wieńczony jest kolejną partią cegieł udających ściany. W tym kontekście mam do Witka ogromny żal. Bo mnie z tej radości obdarł. Każdy dzień okraszony był modlitwami o rychłe zakończenie naszej współpracy i oby skończyło się to tak, że Pan Inwestor i Pan Wykonawca mają kwaśne miny a nie że się za łby pobrali. Nigdy nie aspirowałem do tytułu pracodawcy względem Witka, jednak trudno ukrywać, że to ja mu płacę więc podobnie jak ja powinien dbać o dobre relacje. Ja dbałem – przynajmniej początkowo. Witek zaś założył, że skoro o wykonawców trudno, można mu dużo więcej niż to czego się zwykło spodziewać po facecie, którego się bądź co bądź najmuje do pracy. I moje oczekiwania wychodzą nieco poza to co kryje się w głębokiej metaforze ukrytej w sformułowaniu "pies cię j...ł". Chamstwo nigdy nie powinno być podnoszone do rangi specyfiki lokalnego rynku, albowiem jest chamstwem i nie widzę możliwości poddania tej tezy zabiegom eksfoliacji oraz wybielenia.

 

Poza tym coraz częściej przyzwyczajam się do myśli, że mój dom nie jest sprawą ostateczną. Nie wiem czy sądzę tak dlatego, że naprawdę chcę ten drewniany dwór pod lasem na starość czy może myślenie o domu jako miejscu do końca życia mnie przybija, no bo popatrzcie: Ogólnie przeciętny człowiek dąży do kilku powszechnych celów- chce mieć dom, chce mieć dziecko i przysłowiowe drzewko w ogrodzie.

 

Dziecko mam, drzewek mogę sobie zasadzić w pytę. I jak to, to już koniec? A gdzie moje cele długofalowe? Zazwyczaj nawet jak ktoś mieszkanie czy chałupę ma, to myśli o sprzedaży, remoncie, przeprowadzce i tak dalej. A ja w moim domu mam naprawdę żyć do końca? Nie powiem, czuję się co najmniej nieswojo, mało tego – myśl o tym przygnębia mnie podobnie jak myśl o wykupie kwatery na cmentarzu. Zapewne nie oswoiłem sobie jeszcze tematu śmierci i stąd to wszystko wynika.

 

Boże co ja piszę w dzienniku budowy… Oto właśnie pomiot refleksyjnego weekendu. Strasznie czytelników przepraszam i klnę się na Kai Hermann i Horsta Riecka że nie ćpam.

 

Wracając na budowę:

 

a) Adolf rozłożył robaka ciepłonośnego

 

b) Grzesiek ocieplił poddasze

 

c) Mikołaj robi dziś zbryzg pod tynki

 

Mam zdjęcia ale mi aparat padł więc pokażę jak naładuję.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...