Szaro i minimalistycznie
Przyłączy ciąg dalszy...
Spędziłam wczoraj u pani od przyłącza gazowego 2 godziny i nadal się gubię w biurokratycznym gąszczu procedur, toteż postanowiłam zanudzić czytelników tym czego się dowiedziałam, coby mi nie umknęło z przepełnionej blondgłowy
Aż dwie godziny u pani H. spędziłam z wielu przyczyn, z czego jedną jest pani H. urocza gadatliwość, drugą urocze roztrzepanie (trochę mi to przypomina charakter naszej pani architekt, niestety ale jestem dobrej myśli...???...) skutkujące tym, że mimo że byłam u rzeczonej pani również w dniu poprzednim, to jakoś udało jej się zagubić moje dokumenta. Trzykrotnie przetrząsała swój pokój, po drugim postanowiłam się włączyć w poszukiwania, sugerując nieśmiale, że może ktoś z tych osób, które były tam wczoraj jednocześnie ze mną, zgarnął moje świstki? Moja błyskotliwa uwaga została jednak zignorowana, a po błędnym błysku w oku pani H. wnoszę, że pewnie nie mogłaby sobie przypomnieć kto to tu był wczoraj, a już na pewno jaki jest jego numer... Ale nic to: po trzecim przetrząśnięciu zadzwoniła komórka sygnałem bodajże z Dziadka do Orzechów (nigdy się na operach nie znałam, ale tune fajny ) i okazało się że dzwoni pan, który tu był właśnie wczoraj i zauważył że zgarnął jakieś nie swoje świstki... Chwalić Boga pan mieszkał blisko i pani H. go poprosiła, żeby przyjechał i w ciągu 30min już był na miejscu
Myślicie że przez te pół godziny czekania wszystko załatwiłyśmy? Ale skąd, piłyśmy herbatkę i usiłowałam sprowadzić rozmowę na merytoryczne i zwięzłe tory. Najlepiej wszystko w punktach bym poprosiła (takie zboczenie zawodowe ) ale niestety... Musiałam się 3 razy wszystkiego dopytywać, bo raz że materia jest trudna (biurokracja to antonim logiki, jak zapewne wszyscy dobrze wiecie), a pani H. usposobienie jest dość mocno chaotyczne. Ale ona jakoś potrafi wprowadzać w dobry humor, więc sobie jeszcze na końcu pogawędziłyśmy na różne tematy, które doprowadziły nas poza Kontynent. Ale to off topic
Więc jest tak:
1. Najpierw muszę złożyć w gminie wniosek o lokalizację celu publicznego, ponieważ gazociąg, wodociąg i kanalizociąg będą szły w prywatnej drodze. Oddzielnie na gaz i oddzielnie na wod-kan, do każdego dwie kopie mapki stan archiwalny (których już kurka nie mam, ale może panu od wod-kanu dałam to sobie odbiję jeszcze )
2. Jak odpowiedzą (a może się to uda przyspieszyć, jak uderzę do tej pani w gminie, co ją pani H. zna) to można nanosić na mapkę do celów projektowych wodk-kan i gaz (na jedną ) i składać w ZUDzie (cholercia zapomniałam zapytać kto to składa, no trudno)
3. Po ZUDzie to już projekty. Dla gazowni szt. 2 i dla wodociągów szt. 2, bo jeden zostaje w mediach, a drugi idzie gdzieśtam, nie pamiętam. Z ważnych informacji to już mam za mało mapek do celów projektowych
4. Z wod-kanem to już luz, ale do gazu trzeba złożyć projekt (kurde, a właściwie dwa, bo do gazociągu w prywatnej drodze i do sieci wewnętrznej na mojej działce, właśnie mi się przypomniało że tak mi w gminie mówili ) do gminy w celu uzyskania PnB na tę straszliwą budowę jaką jest rurka w ziemi.
5. Potem już można ze wszystkim jechać i mam nadzieję że to potem okaże się przed następną zimą, bo inaczej zbankrutuję na prund coby grzać tynki
Na pewno coś pokopałam, ponadto czuję że o ile plan bliższy w miarę jest wyraźny, to plan daszy nadal we mgle i jeszcze będę musiała 100x prosić coby mi go wyłuszczyć jak krowie na rowie Jejciu, chyba sobie nicka zmienię...
No to teraz muszę się skupić i ustalić ile mapek potrzebuję, bo padnę zaraz... Pani H. dała mi dwa kontakty do geodetów, bo ten mój to powolniak i drożyzna no i bedzie kolejny casting Ale jest też dobra wiadomość: jeden z tych wskazanych przez panią H. to ponoć "przystojniak" Zobaczymy...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia