Szaro i minimalistycznie
Imprezy, imprezy...
Najpierw o oblewaniu stropu: jak każda szanująca się ekipa, nasi panowie też byli orędownikami oblewania stropu wpierw wódeczką, a na drugi dzień wodą Kupiliśmy kiełbaski, wódeczkę i fantę (nazywaną przez panów nie inaczej, jak oranżadą) i był bal. W tak zimne i deszczowe popołudnie należało dziękować opatrzności, że w ogóle udało się rozpalić ognisko, bo kiełbaski wyszły przednie.
Jako że ktoś musiał wracać, to oczywiście małż pełnił honory inwestora, a ja musiałam wypić parę razy po "kapce" - oczywiście nie muszę Wam tłumaczyć, jak wg budowlańców wygląda "kapka" i że dobrze że moi rodzice mieszkają niedaleko, to można było się u nich trochę kimnąć, coby nie jechać od razu po tym kapkowaniu...
A małża mego to widziałam tak pijanego raz w życiu (jak pił z góralami na kuligu - chyba wszystko jasne? ), a mocną głowę to on ma, zaufajcie mi! No ale 3 litry na 6 chłopa (minus moje "kapki") chyba mówi samo za siebie A i tak najbardziej się zaprawił pan Kazio, który tak jak mówił nam na początku: nie pije Jak wpadła moja mama, to najpierw stwierdził: "o, żandarm idzie" a potem się rozkręcił na całego nie skrępowany naszą obecnością opowiadał używając w zasadzie tylko dwóch słów: jednego na ch. a drugiego na j. o tym jak musieli sprzątać błoto z drogi nawiezione przez betoniarki, bo przyjechała straż miejska A na koniec w temacie: czy lepsze kiełbaski, czy udka, stwierdził: ja tam lubię wszystko: rączki, nóżki i cycuszki
A małż pijaniutki w trąbeczkę, jak już imprezka się ok 17 skończyła to postanowił zawalczyć ze stereotypem: "jak pijany, to nie może" i poszliśmy wypróbować nasza sypialnię po raz pierwszy
A z imprez weekendowych, to byłam na integracji z pracką, było jak to na integracji: fajnie, sprośnie i donośnie , a dla Was mam topowy dowcip wycieczki, który w dodatku ma budowlane konotacje:
Małżeństwo wykończyło sobie dom na tip-top i dopiero co się wprowadzili. A że ona była wysportowana i lubiła się popisywać nago przed lustrem, to zaczęła robić w łazience szpagaty i... przyssała się do podłogi
Przyszedł małżonek, próbował ją odkleszczyć, ciągnął pod ręce - nic!
Musieli wezwać fachowca.
Fachowiec przyszedł, popatrzył, obszedł naookoło i mówi:
- No niestety proszę pana: trzeba kuć!
- Panie, coś pan zwariował??? Gres za 4000 euro/m kuć?!?!?! Panie, wszystko, tylko nie gres kuć!!!
- No dobra, ale może się to panu nie spodobać...
To powiedziawszy facet ukląkł przed panią, poślinił palce i... zaczął pieścić jej sutki
Małżonek:
- Panie, co pan robi?!?!?!?!
- Zwilży się trochę, to się przeciągnie do pokoju i tam się skuje...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia