Na psa urok albo kto kogo wykończy...
Wracając do czasów zamierzchłych - pamiętam jeden taki dzionek, gdy paliłam we wspomnianych kozach porozstawianych po całym domu, aby ratowac tynki. Jedna koza w salonie, druga - w korytarzyku między pokojem psim, gabinetem a łazienką; trzecia w garażu. Biegam z żarem na szufelce, aby rozpalić w tamtych dwóch, bo drewno mokre i udało mi się rozhajcowac tylko w salonie. Robi się ciepło. Mogę zdjąć jedną z kurtek i odwinąć jeden szalik. Tylko stopy zamarznięte jak u himalaisty. Sprawdzam na termometrze - już 8 stopni! hurra!!!
I wtedy budzi się POTWÓR. Potwór jest mutantem. Czymś pośrednim między szerszeniem a potężną muchą. Mieszkał, jak się okazało, w szczelinie w suficie, tej, z której zwisa kabel z żarówką...
CDN, bo się obudził mały Jacek
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia