Na psa urok albo kto kogo wykończy...
Brrr, masz rację. Ja to nawet jeszcze gorsze brrr zrobiłam - lekarstwo z czosnku, miodu i cytryny. Sąsiadka znalazła przepis w jakimś czasopiśmie i śmy przyrządziły je obie... Ja natychmiast powiedziałam, że jako matka karmiąca pić tego nie moge. Mąż powiediał, że mu niedobrze. Natomiast dwaj starsi chłopcy pili - i byli zdrowi. My z mężam smarkaliśmy jak pieruny, a oni - nic.
Jednak na ostatni weekend młodszy wyjechał do dziadków i lekarstwa nie pił. I natychmiast go wzięło...
Tylko że nie smarkanie. Wygląda to już bardziej na grypę, bo wysoka gorączka, kaszel i mdłości. Ogólnie jest źle. Oby się najmniejszy nie zaraził, bo odpornosci to on jeszcze nie nabył.
Skorzystam w tego, ze chora i mniej chora mlodziez przysnęła i wrócę do ubiegłego roku. Otóż K. wtedy postanowił - żadnych więcej ekip, buduję sam, dam radę.
Ja z kolei musiałam podjąć pewną decyzję hodowlaną - był pewien pies, cudny, pięknie zbudowany, no rewelacja, po którym bardzo chciałam mieć szczenięta i jedną suczkę sobie zostawić. Żeby miała jego geny. Żeby je przenosiła dalej. Hodowla to jest takie patrzenie w bardzo daleką przyszłość i w pewnym stopniu wróżenie, tyle że nie z fusów, a z tego, jaki jest dany pies, jakie daje potomstwo, jacy są jego rodzice, dziadkowie itd.
Problem polegał na tym, że pies był z Australii, w Polsce tylko na krótki czas, i ten czas dobiegał właśnie końca. Jeśli chciałam mieć po nim suczkę, to musiałam kryć natychmiast i odchować szczenieta jeszcze w moim obrzydliwie małym mieszkanku.
Zapytałam więc męża, kiedy zamierza skończyć "budować sam". Bo odchować miot w mojej kuchni, OK, mogę, nie pierwszy to raz, dam radę, nawet jeśli z wielkim brzuchem. Ale potem zostawić sobie tę sunię i mieszkać tu, w dwóch pokojach, z trzema psami i maleńką dzidzią, i starszymi synami bałaganiarzami? Co to, to nie. A zatem: kiedy przeprowadzka?
Odpowiedział - no myślę, że w wakacje...
Ha ha ha - zaśmiała się królewna zlowrogo. Co to za miesiąc my teraz mamy? Grudzień? No to tak jakby wakacje już za nami, co? a przeprowadzki jak dotąd nie było...
Ale pretensji do męża mieć nie mogę. Robił, co mógł. Ja też robiłam, co mogłam.
CDN, bo się dzieciarnia obudziła
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia