Na psa urok albo kto kogo wykończy...
Wczoraj byliśmy na wielkich zakupach. To znaczy one miały być wielkie, a okazały się zupełnie maleńkie, bo nie kupiliśmy nic, jedynie zamówiliśmy zieloną kudłatą wykładzinę w Komforcie.
Pożytek z wyjazdu był też taki, ze wypożyczylśmy kawałek tej wykładziny i pognaliśmy z nim do Castoramy, aby dopasowac zieloną farbę na ściany - wybralismy "dojrzały groszek" Duluxa. Ale gdy już mieliśmy kupowac farby, Inwestor bardzo źle sie poczuł, i wróciliśmy do domu. Źle się dzieje. Inwestor powinien iść do lekarza. A nie chce.
Dziś temat farb wrócił - Inwestor chciał się zabrać za malowanie holu. Planowaliśmy tam beżowy jasny z Dekorala oraz Cynamonowy deser Duluxa. I co się okazuje? Że się deser cynamonowy zepsuł. Otwieraliśmy go raz, jakiś czas temu, aby sprawdzić kolor. Potem zamknęliśmy szczelnie i sobie czekał. A tu niespodzianka. Zepsuty. Sztywna warstwa na górze, kilkucentymetrowa.
Prawie 100 zł diabli wzięli.
Nic to. Nie będzie cynamonowego deseru. Będzie Zapach Mchu.
A propos nazw kolorów, to mój mąż ma wspaniałą zdolność ich przekręcania; doprowadza mnie to do radosnego rechotu. Ostatnio stwierdził, że najładniejszy kolor, jaki dotąd mamy w domu, to Zgniły Mech. A wczoraj, po tym, jak wybraliśmy Dojrzały groszek, wróciliśmy do domu, zdrzemnął się, polepszyło mu się i chciał jechac do Brico kupić... Śmierdzący groszek
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia