Nasza BUKOWA CHATKA
Wariacki to był dzień..
Kompletnie odjechany i podnoszący adrenalinę.
No bo po pierwsze: murłata założona . Ale to pikuś.
Po drugie: wiązary leżą już sobie na domku, na wysokości wieńca.
Ale ich los był dzisiaj niepewny.
Przyjechały w ilości 14 sztuk, imponująco wielkie i budzące grozę swymi rozmiarami - przynajmniej jeśli chodzi o ich przetransportowanie z samochodu na budowę.
Ukazały swe drewnianie oblicze z platformy wielkiego tira i znikąd nie było pomysłu, jak je z tego tira przerzucić nie tyle nawet na plac budowy, ile zatargać jeszcze do góry, na domek.
Auto, którym przyjechały, nawet nie próbowało pokonać ostrego zakrętu w polną drogę prowadzącą do naszej Bukowej Chatki.
"Może i wjadę, ale nie wyjadę stąd na pewno" - oświadczył kierowca i ani myślał kombinować jakoś inaczej. Stanął po prostu na środku głównej, wojewódzkiej drogi, włączył awaryjne światła i.. martwcie się ludkowie sami!
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000089.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000089.JPG
Ale nie na darmo mam swojego geniusza, jedynego w swoim rodzaju mistrza w znajdowaniu rozwiązań z najbardziej nawet skomplikowanych sytuacji..
Przecież już wiadomo, że piszę o Mariuszu, nieprawdaż?
Nie byłby sobą, gdyby czegoś nie wymyślił .
A poza tym, Jego niewiarygodny dar zjednywania sobie ludzkiej sympatii - potrafi czynić cuda.
Z tego co wiem z Jego żywiołowej, popołudniowej opowieści - uśmiechnął się szeroko i za niewielką zapłatą skombinował Pana Tartakowego (z pobliskiego tartaku) z przepięknościową, szalenie zdolną maszynerią, która nie tylko, że mknęła po śniegu, niczym letnia błyskawica po niebie, to jeszcze udźwignęła całe to drewniane tałatajstwo przez płot sąsiadów na wysokość większą od niej samej, biegusiem przez pola i łąki przygnała na nasz śnieżny wygwizdów i - jakby jeszcze tego było mało - załadowała to wszystko na nasz domek.
Taka sprytna była, bestia jedna :).
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000092.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000092.JPG
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000090.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000090.JPG
Kocham ją szalenie mimo, że nie widziałam jej na oczy (na żywo).
I tym sposobem są - leżą sobie i czekają na piękne, równiutkie poukładanie (będzie to chyba jutro).
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000091.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000091.JPG
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000088.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000088.JPG
Więc już niebawem nasz domek nabierze właściwego prawdziwemu domostwu, kształtu i wyglądu.
Ech.. .
Czy wiecie, że dziś pięknie świeciło słoneczko?
A my - choć śnieg z Bukowego Pola możnaby sprzedawać tonami - budujemy dalej, wystawiając pyszczki do pierwszych promyków lutowego jeszcze słonka (ta refleksyjna myśl to o Mariuszu, bo ja wystawiam swój pyszczek jedynie do światła jarzeniówki w moim biurowym pokoju).
Może jednak wiosna stoi już za zakrętem?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia