Nasza BUKOWA CHATKA
Nooo... działo się, działo .
Najpierw po przyjeździe obejrzałam sobie drewutnię, która w środku wygląda już naprawdę imponująco.
Mariusz zwiózł tam wszystkie swoje najcenniejsze skarby (czytaj: narzędzia i inne wynalazki)
i poukładał je na prowizorycznych na razie półeczkach i pouwieszał na tymczasowych haczykach.
Prawda, że pięknie?..
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000075.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000075.JPG
I jak kolorowo :
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000074.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000074.JPG
Potem przygotował nam miejsce do spania.
Byłam pełna podziwu dla Jego przedsiębiorczości :).
Na żywym betonie w małej sypialni rozłożył swój stary dywan, na to ułożył warstwę styropianu.
Tym samym styropianem obłożył ściany wokół "łóżka", żeby nie ciągnęło od nich zimno.
Na tym wszystkim ulokował nadmuchany podwójny materac,
a ja na wierzchu rozłożyłam ciepły koc i resztę pościeli.
Zrobiło się prawie "bajkowo" .
Drzwi wewnętrzne zastąpiła nam olbrzymia płyta usb,
którą zasunęliśmy na noc, żeby nie wiało z pozostałych pomieszczeń.
Tak to wyglądało w trakcie przygotowań:
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000073.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000073.JPG
No a potem zaczęliśmy imprezowanie przy grillu, choć wiechy na dachu nie było
i nie omieszkałam się o nią upomnieć u naszego szefa budowy.
Trochę zmieszany odpowiedział mi, że chciał, ale nie zdążył,
że pracował do końca do mojego przyjazdu (co prawda, to prawda)
i oświadczył, że ma pomysł na taką wiechę, jakiej jeszcze nie miał nikt.
Że ludzie umieszczają na dachach różne gałęzie i kwiaty i inne dary przyrody, a on wymyślił coś innego.
Po czym całkiem niespodziewanie chwycił do ręki butelkę wiechowego trunku
i zwinnie jak małpka wspiął się po stojącym rusztowaniu na sam szczyt dachu.
Stanął tam, niczym Statua Wolności i stał tak dobrą chwilę, aż kazałam Mu złazić na dół,
bo ostatnim moim życzeniem byłoby, aby oblewanie wiechy zakończyło się jakimś nieprzewidywanym zdarzeniem, typu lądowanie u stóp Bukowej Chatki .
Oczywiście zdążyłam pstryknąć Mu parę zdjęć w tej iście bohaterskiej pozie,
ale nie czuję się upoważniona do umieszczania ich tutaj
(sami rozumiecie - prawa autorskie ).
Nie sądzę, aby się zachwycił oglądając przypadkiem na Muratorze siebie w pozycji Tarzana :).
Potem już było tylko miło, sympatycznie i wesoło.
Mój ukochany mężulek przygotował się do naszej pierwszej nocy koncertowo.
Nie dość, że wymyślił małżeńskie łoże, to jeszcze na dodatek zadbał o ogrzewanie i światło.
Grzał nas promiennik podłączony do butli z gazem:
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000072.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000072.JPG
A oświetlała jak najbardziej autentyczna nocna lampka:
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000077.JPG" rel="external nofollow">http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/428921/00000077.JPG
Przygotowałam się na ten wyjazd solidnie.
Przed spaniem - w obawie, że jednak będzie zimno - wciągnęłam na siebie wszystkie ciuchy,
które zabrałam, tzn. gruby dres, ciepłe skarpety..
Potem pod kołdrą ściągałam z siebie po kolei (sama ) wszystkie części garderoby.
W pokoju było tak ciepło, że zostałam w samej bieliźnie .
Było.. ech..
Ale o tym za chwilę, bo wzywają mnie domowe obowiązki .
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia