Jak Yukowa rodzinka marzenia swe spełniała
JAK YUKOWA RODZINKA DZIAŁKĘ KUPOWAŁA
Od zawsze towarzyszyło nam marzenie by kiedyś mieszkać w swoim domu, mieć swój taras i ogródek, i swój kawałek ziemi, i swój kawałek nieba… I pewnego dnia to marzenie zaczęło nabierać kształtów. Najpierw to o ziemi.
Pojechaliśmy, zobaczyliśmy i wiedzieliśmy, że to będzie to. W sumie to zupełnie coś innego niż szukaliśmy (miały być stare drzewa, najlepiej przy jakiejś rzeczce albo chociaż ze stawem ) a tu kawałek łysego pola ale za to jaki potencjał!!! Nie zastanawialiśmy się zbyt długo. Podejmujemy decyzję, umawiamy się z właścicielem w pewne piękne, sobotnie, wrześniowe popołudnie… Właściciele (przesympatyczni ludzie zresztą) przyjęli nas bardzo gościnnie Na początku spotkania ustaliliśmy wszystkie formalności, a potem poimprezowaliśmy do póóóóźnego wieczora. Umówiliśmy się, że właściciel wyciągnie wypis z KW (czas-ok. 1 mc) i spotykamy się u notariusza.
Jest rok 2008. Nie chcemy tracić czasu. Mój plan (wkrótce się okaże, że baaardzo optymistyczny) zakładał, że do końca roku 2009 powstanie SSO. Żeby nie tracić czasu od razu pędzimy do gminy po WZ. Niestety wcześniej już wiedzieliśmy, że na warunki zabudowy czeka się u nas 4 m-ce. W tzw. międzyczasie występujemy o warunki do energetyki i do wodociągów.
Mija miesiąc. Powinien być wypis z KW. Mąż dzwoni do K. (właściciela naszej działki):
Mąż- Cześć K. masz już ten wypis?
K- To Ty kupujesz tą działkę w końcu?
M- Jak to kupujesz, przecież zaliczkę zapłaciłem, do notariusza mamy iść…
K- No, posprawdzałeś wszystko już???
M- Co posprawdzałem, przecież umowę podpisaliśmy czekamy tylko na KW
K- No to ok. JUTRO jadę złożyć wniosek i ZA MIESIĄC będziemy mieć wypis…
No i teraz o co kaman?? Ano o to, że K. był kiedyś radnym w gminie. Jak złożyliśmy wniosek o wydanie WZ to on jeszcze tego samego dnia się o tym dowiedział. Myślał, że wystąpiliśmy o WZ, żeby jeszcze tą działkę sprawdzić, a żeby wypis z Ksiąg wieczystych się nie przeterminował, to postanowił poczekać, aż dostaniemy warunki zabudowy…
Dobra, mamy listopad, jest wypis z KW, jedziemy do notariusza. „Miła” pani w sekretariacie umawia nas za 2 tygodnie o) (Niestety nie kupujemy działki co miesiąc dlatego jeszcze wtedy nie wiemy, że można umówić się z dnia na dzień). Ok.
20 listopad
Podpisujemy umowę warunkową, bo jeszcze ANR musi zrezygnować z prawa pierwokupu. Potrwa to miesiąc (może uda się szybciej czasami po 2 tyg już jest odpowiedź) Oczywiście dzwonię co tydzień ale… odpowiedzi nie ma
18 grudzień
Dzwonię do „miłej” pani: skoro ANR nie wyraziła woli zakupu naszej działki w przysługującym jej terminie, to chyba możemy się umówić i podpisać wreszcie Akt Notarialny. Jestem cały czas milutka. Bajeruję panią, że jak to by było fajnie na święta, taki prezencik gwiazdkowy, że mi tak bardzo zależy… Pani wszystko rozumie ale musi mieć odpowiedź na piśmie. Ale nie zabiera mi złudzeń, jak tylko dostanie pismo z ANR natychmiast nas umawia z notariuszem, no może trudno będzie przed Świętami, ale w okresie między Świętami a Nowym Rokiem może, a jak nie to zaraz na początku przyszłego roku. Oczywiście telefon nie dzwoni.
Początek roku 2009 jest dla nas trudny…
9 stycznia
Dzwonię do „miłej” pani. Jest odmowa Agencji. Ale i tak musimy czekać, bo wypis z KW jest już „stary” i notariusz się pod tym nie podpisze. Trzeba wyciągnąć nowy. K. już jest o tym poinformowany. Jeżeli uda się dostarczyć 12-13 stycznia, to na 15 możemy się umówić, bo później Pan Sędzia ma urlop do 26 stycznia. Hubert dzwoni do K. Wypis będzie za 3 tygodnie…
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia