Jak Yukowa rodzinka marzenia swe spełniała
Maj, czerwiec
Zrobiliśmy studnię, zakładamy trawnik, posadziliśmy kilka roślin...
http://i40.tinypic.com/67jpdw.jpg" rel="external nofollow">http://i40.tinypic.com/67jpdw.jpg
http://i42.tinypic.com/2870m74.jpg" rel="external nofollow">http://i42.tinypic.com/2870m74.jpg
Panowie (Mąż i Teść) zrobili dziewczynkom plac zabaw
http://i39.tinypic.com/fojhqu.jpg" rel="external nofollow">http://i39.tinypic.com/fojhqu.jpg
W czerwcu też ostatecznie rozstaliśmy się z naszą panią architekt... Głównym powodem były pieniądze, ale nie tylko... Na początku napisałam, że ta Pani zaoferowała się zrobić nam adaptację za 2700zł. No, powiedziała, że 3000 i "w zębach przynosi nam pozwolenie na budowę". OK. Byliśmy u niej kilka razy, powiedziała, że najpierw musi mieć mapki , no dobra (chociaż projekt mogła już poprawiać i jak dostanie mapki to nanieść na nie). I za każdym razem stały zestaw pytań: z czego budujecie, czym będziecie kryć i czym ogrzewać? . Rozumiem, ważne sprawy, ale nie można sobie tego zapisać (o, przepraszam, za każdym razem to zapisywała, ale zapisywała na kartce, na której zapisywała też koszt adaptacji i za każdym razem to jej w jakiś tajemniczy sposób ginęło Córka moja powiedziałaby teraz, że Obcy na pewno do badań potrzebowali ). A koszt adaptacji rósł... z 3000 tys po pierwszym spotkaniu zrobiło się 5500 po następnym (bo doszły branżowe ), następnie zrobiło się 6400, w końcu powiedziała, że mniej jak 9000 za to wziąć nie może... No i zaczął się robić problem z czasem, bo to urlopy... Hmmm, Pani architekt stwierdziła, że już chyba w tym roku to może stan 0 zrobimy, a nie SSO jak planowałam
W końcu zdobyliśmy się na odwagę i podziękowaliśmy tej Pani... Szkoda tylko, że tyle czasu przez nią straciliśmy
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia