Marzenia do spełnienia - czyli dziennikWioli
Tak, słowo przeprowadzka ma WIELKĄ moc i chyba tylko dzięki tej mocy nie zabiłam nikogo wczoraj . Choć ciśnienie było nie powiem.
Po pierwsze facet przywiózł mi "ziemię na ogród". Pięć wywrotek czystego piachu !!!! No przepraszam nie czystego, bo z domieszką jakichś krzaków i korzeni . I jeszcze radoście dzwoni, że chce kasę. Jego szczęście, ze to był tylko telefon, ale jezykowi budowlanemu dałam upust (a umiem, umiem co nieco, trening czyni mistrza ), Nie dostanie ani złotówki a to co nawiózł niech zabiera natychmiast !!!! Oczywiście nie łudze się , ze te hałdy znikną z mojego ogrodu i mam następny kłopot, bo jakoś się trzeba tego pozbyć Nadmienię tylko, ze umawiałam się z gościem na "ziemię na trawnik".
Po drugie Rysiu znów oczywiście nie zaszczycił budowy swoją obecnością . Stanęło na tym, że tę izolację sami zrobimy przy pomocy mojego taty.
Po trzecie moje ślubne szczęście miało wczoraj święto w swojej pracy.... Napiszę tylko , ze dziś jest chory więc z zaplanowanych spraw na budowie nici...
Całe szczęście, że w domu istnieje telewizor a na nim "MIni Mini" dla dzieci. Włączyłam Nice bajeczki i udało mi się jako tako wrócic do równowagi emocjonalnej .
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia