Dom w Lesie
Deska Sedesowa Story:
Do tej pory kwestie sanitarne na naszej budowie były rozwiązywane przy pomocy wynajętego w WC Chatce plastikowego kibelka. Koszt: 220zł/miesiąc do przyjęcia, ale ponieważ od niedawna mamy szambo, to i pojawił się pomysł, żeby z kibelka zrezygnować, a postawić własny, prowizoryczny.
Kwestia tronu była prosta: u moich rodziców w piwnicy stał kibel, który przy okazji remontu ich łazienki (i wymiany na kompaktowy) koniecznie chciałem wyrzucić, ponieważ miałem wizję starego kibla stojącego w piwnicy u rodziców kolejne 20 lat, cały czas z tabliczką "bo może się przyda", rodzice się jednak zaparli, że to nowy, dopiero co zmieniany (stary pękł był sobie) kibel jest, może na działce (ich) się przyda, niech stoi. No i sprawiedliwość im muszę oddać, przydał się. Przewieziony z moich rodzinnych stron do stolycy, jechał na honorowym miejscu w aucie, na fotelu, nawet pasami był jak należy przypięty.
Na budowie został przeze mnie zainstalowany w łazience na parterze:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Srtup_Mol-I/AAAAAAAABwg/fkCcbXW7J-I/s512/6850_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Srtup_Mol-I/AAAAAAAABwg/fkCcbXW7J-I/s512/6850_Budowa.jpg
Tron jest, ale do tronu potrzebne siedzisko. Starego od tego kibla niestety nie było, trzeba było kupić nowe. Takie najtańsze, bo lepszego na budowę nie potrzeba. Przy okazji jakichś castoramowych zakupów (a jak budujący, mieszkający w okolicy większych miast dobrze wiedzą, jest to obecnie chyba najczęściej przez nas odwiedzany sklep), w czasie kiedy ja dobierałem sobie jakieś przydasie, małżonka moja się zaoferowała, że w takim razie ona idzie po deskę.
No i wzięła deskę, za 19,99, niestety jak się już na działce okazało, bez śrub mocujących.
OK, trudno, się weźmie i się wymieni. Niestety, do deski jednak dorwało się nasze dziecię i wyłamało jeden z zawiasów klapy.
Pokląłem pod nosem, stwierdziłem, że się weźmie, się odniesie do sklepu i się powie, że tu nie było śrub i w dodatku zawias wyłamany, no co za badziewie w tej Castoramie sprzedają! Odjechaliśmy z tą myślą z budowy i zonk: paragon został wraz z innymi szparagałami w baraku. Za dwa dni byłem na budowie i znów zapomniałem wziąć tego paragonu.
Za kolejne dwa dni byłem po coś w Leroju, akurat trafiłem na porządki w dziale sanitarnym (zmiana ekspozycji), stało mi pod nogami pudło ze śmieciami, zdekompletowanymi automatami do napełniania i tym podobnymi, a na wierzchu leżały sobie śruby do mocowania desek. Typowe. Kilka. Pytam grzecznie, czy mogę, pan troszkę zdziwiony, ale twierdzi, że tak. No to wziąłem dwie i cały szczęśliwy byłem, wreszcie się tą nieszczęsną deskę założy.
Ale niestety... Przymierzając te śruby do deski, czy do niej pasują, nasadziłem je ot tak, w przypadkowy sposób. Dziś jak dojechaliśmy na budowę, żona mówi, że ona idzie zamontować tą deskę. Czemu nie, niech idzie. Do głowy mi nie przyszło, żeby patrzeć, jak te śruby są ustawione, dla mnie było oczywiste, że na to spojrzy, dla niej z kolei było oczywiste, że skoro z deski sterczą śruby, to wystarczy to tylko wetknąć. Wetknęła, przykręciła (a jeszcze z jedną nakrętką się trzeba było namęczyć, bo strasznie ciężko szła) i okazało się, że deska jest krzywo.
Zawołany do pomocy (wcześniej, do dociągnięcia tej ciężko idącej nakrętki) pokląłem sobie pod nosem i zacząłem znów toto odkręcać. I niestety, nakrętka wraz ze śrubą została mi w ręku.
I w tym momencie trafił mnie szlag. Nagły i z jasnego nieba. Tyle napisze, że tej deski już nie ma, jedynie pod przeciwległą ścianą poniewierają się jakieś kawałki plastiku. 20zł chrzanić, ja miałem dziką i ogromną satysfakcję, a w momencie, kiedy robiłem ten rzut deską o ścianę, byłem szczęśliwy, o!
J.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia