Dom w Lesie
Dziś był dzień hydrauliczny, niestety połączony z hydrozagadką.
Ale po kolei. Na pierwszy ogień poszła koza. Napaliłem w niej już czysto użytkowo, sprawdziła się rewelacyjnie, w domu mimo niezatkanych okien na poddaszu a i tych na parterze zawierających liczne "rozszczelnienia" (taka makrowentylacja ) zrobiło się najnormalniej w świecie ciepło.
Ale trudno się dziwić, koza w czasie pracy wyglądała tak:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfQz6tW1I/AAAAAAAACDc/TpPUhbvAcmU/s720/7624_Koza%20grzeje%20ile%20wlezie.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfQz6tW1I/AAAAAAAACDc/TpPUhbvAcmU/s720/7624_Koza%20grzeje%20ile%20wlezie.jpg
Naprawdę sądziłem, że określenie "piecyk rozpalony do czerwoności" to eufemizm jest, a tu proszę. I tak to wyglądało przy zamkniętym popielniku (na zdjęciu jeszcze lekko uchylony po rozpalaniu, ale potem zamknąłem i było to samo) i jedynie "górnym" powietrzu, gdybym zostawił otwarty popielnik, koza by chyba na orbitę odleciała.
Jak już wcześniej pisałem, pożera toto niesamowite ilości opału. Siedziałem dziś na budowie 6 godzin i przez te 6 godzin spaliłem 4-5 wiader drewnianych ścinków! Nie jestem pewien czy 4 czy 5, bo w końcu rachubę straciłem, to było takie normalne plastikowe 10l wiadro, jednorazowy ładunek to ta kupka widoczna za kozą (ZA!, nie pod ścianą!). Oczywiście mógłbym zdławić szyber i pewnie by się paliło ze dwa razy wolniej, ale zapas opału mam duuuuży, więc póki co będę grzał ile wlezie
Udało mi się w każdym razie dziś całkowicie skończyć łazienkę na parterze a także zrobić dolny obieg recyrkulacji. Fotorelacja:
Kąt umywalkowo-kiblowy wraz z szachtem (trzy zawory: ciepła, zimna i recyrkulacja), odejściem (przez garaż) do zlewu w gospodarczym i podejście do spłuczki kiblowej (zrobione w końcu na wysokości 110cm i 25cm od osi kibla.
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfSSU6_gI/AAAAAAAACDo/mmViFe15_GA/s512/7639_%C5%81azienka%20dolna.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfSSU6_gI/AAAAAAAACDo/mmViFe15_GA/s512/7639_%C5%81azienka%20dolna.jpg
Prysznic (wyjście pod klasyczną baterię, jeśli będzie panel, to przerobię na węziej):
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfSz-K7bI/AAAAAAAACDs/k_59Vv78PG0/s512/7640_%C5%81azienka%20dolna.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfSz-K7bI/AAAAAAAACDs/k_59Vv78PG0/s512/7640_%C5%81azienka%20dolna.jpg
I rury idące w siną dal do kuchni:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfTciOWvI/AAAAAAAACDw/jMlA1PEQXIo/s512/7643_Do%20kuchni.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfTciOWvI/AAAAAAAACDw/jMlA1PEQXIo/s512/7643_Do%20kuchni.jpg
Szacht instalacyjny, doszła rura od recyrkulacji, taka pokręcona, bo gdybym ją dał po prostu równolegle obok roboczych, do szachtu już bym nie dał rady swobodnie wejść, a jeszcze trochę tam będzie roboty...
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfR-CUMWI/AAAAAAAACDk/9_e8orddmMw/s512/7633_Szacht.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfR-CUMWI/AAAAAAAACDk/9_e8orddmMw/s512/7633_Szacht.jpg
I w tym miejscu właśnie nastąpiła hydrozagadka. Kiedy zabrałem się za zgrzewanie tej rurki w szachcie, uwagę moją zwróciło, że dotychczas zainstalowane rury całe zarosiałe są. No mokre po prostu. W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że jeszcze budynek dosycha (te rejony były najsilniej przemoczone, zanim dach szczelny się nie pojawił) i woda się wyrasza z pary, ale coś mi się nie zgadzało i zacząłem szukać. Szybko dość odkryłem, że woda spływa z góry. Halogen w dłoń, przebieżka na poddasze i tam właśnie została odkryta hydrozagadka:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfReX32TI/AAAAAAAACEM/y1O0oB0kBCg/s512/7627_Komin%20przecieka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfReX32TI/AAAAAAAACEM/y1O0oB0kBCg/s512/7627_Komin%20przecieka.jpg
Dziś jest bardzo mokry dzień... I coś przy kominie zaczęło dość mocno przeciekać. Wcześniej, w końcu też były deszczowe dni i nic nie ciekło, czyli coś się zepsuło teraz, najprawdopodobniej igliwie z naszych drzew kochanych zapchało spływy w obróbkach i się przelało gdzieś. Telefon do dekarza, w tym tygodniu nie mogą, podjadą w przyszłym i zobaczą co się dzieje, jak trzeba będzie wogóle te obróbki zrobią inaczej, w każdym razie Pan Krzysztof stwierdził, że taki problem to nie problem, gorsze bywają, zrobi się, będzie dobrze. Poczułem się pocieszony w każdym razie bo i nie przypuszczam, żeby tego się nie dało zrobić szczelnie.
No cóż, chcieliśmy mieć dom w lesie, to mamy. Z całym dobrodziejstwem inwentarza
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia