Marzenia do spełnienia - czyli dziennikWioli
Chyba mam pecha do ociepleniowców, albo... albo oni się mnie boją. Jak pisałam jednak w tej chwili mam to wszystko w... głębokim powazaniu i się tym wcale nie przejmuje. Ostatni fachman po zrobieniu kilku metrów kwadratowych rzucił taką cene, ze padłam ze śmiechu. Przygotowałam mu więc piękny fachowy kosztorys na podstawie ustolonych z nim wcześniej stawek i danych wyjściowych. No i facet sie więcej nie pojawił, a na stronie mojemu mężowi pięknie wyłozył, że za takie pieniądze to on robił nie będzie. Dobija mnie takia polityka wykonawców, bo to było w pełni świadome działanie. Umawiam się na niską cene a i tak go (czytaj inwestora) skoszę na robotach dodatkowych. A chała !!!
To znaczy ja nawet bez problemu zaakceptowałabym wyzczą cene, ale za dobrze i terminowo wykonywaną robotę.
Facet zwiał, ale ja niestety msciwa jestem. Qrdę no jestem również pamiętliwa i jeszcze kiedyś człowiek ten się nauczy, ze słowo to słowo i trzeba się raz danego słowa trzymać.
Tak sobie pomarudziłam...
Oczywiście znalazła się następna ekipa, która chętnie mi to docieplenie skończy (już 4 ) , bo zima idzie, roboty ni ma ( a jednak) i cenę rzucili jeszcze niższą. Jak robia widziałam, więc o jakośc się raczej nie martwię. Obawiam się jednak, że sprawa się przedłuzy do wiosny ze względu na pogodę (jednak) i ich pijaństwo. Dowodzenie radośnie przekazałam męzowi na co on się zgodził , ja mam tylko dopilnować jakości.
Robota jest juz na takim etapie, ze spokojnie nic jej się nie stanie nawet gdy nie będzie kontynuowana więc śpię spokojnie. Czego zyczę wszystkim budujacym !
I tym optymistycznym akcentem...
Do następnego
Ps. Pozdrawiam czytających i dziękuję, ze jeszcze Wam się chce.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia