Dziennik Myszy- reaktywacja
Skręciłam dzisiaj kuchnie, eeee co ja gadam korpusy do kuchni i ustawiłam je grzecznie na swoim miejscu. Mam ogromny półwysep z miejscem na płytę grzewczą i miejscami do konsumpcji sobotnich porannych jajecznic. Oczywiście tych jajecznic podczas roku budowlanego było raptem ze 4, ale w końcu to paruletni rytuał więc może przetrwa próbę czasu.
Mam też zonka w kuchni w postaci rury odkurzacza centralnego, która niepostrzeżenie wymyka się spod cokołów szafek i ląduje w miejscu w którym nie powinna.No to jest problem pełną gębą, bo kuchnię rozrysowywałam przecież od jakiegoś roku traktując ją z należnym temu miejscu szacunkiem najważniejszego pomieszczenia w chałupie. Bo dla mnie jest to najważniejsze pomieszczenie. Smiało mogę stwierdzić ze duży pokój zwany też potocznie sralonem w zasadzie nie jest mi potrzebny, no może troche, jako pasaż właśnie do kuchni. Dobrze, ze to juz taki późny etap budowy i jakoś zaczynam wierzyć, ze skoro problemy się rozwiązują, to na taki problem też będzie rozwiązanie.
A gościnnie wystąpili dzisiaj u mnie na betonach Beta Greta z szanowym Małżonkiem.Dzięki za odwiedziny.
Wczoraj nabyliśmy szafy- a w zasadzie paczkoszafy ikeowe do tak zwanego wiatrołapu. Pisze na nich ze niby fornir dębowy. Fornir nie fornir, ładne są i schludne i czekają w kolejce na skręcenie plasując się na liście zadań do wykonania na pierwszym miejscu. Na drugim miejscu będą skręcane korpusy do garderoby, a w najbliższym czasie zamierzam się też zająć malowaniem garderoby na górze i wieloma innymi rzeczami
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia