mały domek z brzozą w tle
Nadszedł czas czekania. Dwa tygodnie na uprawomocnienie się decyzji, żeby pan geodeta mógł wejść na ziemię i ją wymierzyć.
Postanowiliśmy ułatwić mu pracę i znaleźć słupki geodezyjne
No i się zaczęło... Działka zarośnięta bzem i akacjami pełnymi kolców. Szpadle w ruch, nożyce też i ... wielkie NIC. Nie ma. wyszły. Sąsiadka przyszła ta co będzie z drugiej strony "włości" i pokazuje gdzie powinien być. Mama faceta co nam ziemie sprzedaje dla odmiany z drugiej strony słupka wypatruje a my jak te woły szpadle w dłoń i szukamy. Po dwóch godzinach daliśmy za wygraną.
Trudno niech się pan geodeta pomęczy.
Po dwóch tygodniach od uprawomocnienia lecimy po pieczątki na decyzji i biegiem do geodety. Owszem przywitał nas miło ale czas miał dopiero za dwa tygodnie . Tragiczne jak ja to wytrzymam??? Za pięć dni wyjazd na urlop, przecież go nie skrócę, w końcu rok na niego czekałam, ale przy pomiarze też chciałam być, żeby przypadkiem drzewko nie znalazło się nie po tej stronie co trzeba . No i na własne życzenie przełożyłam termin jeszcze dalej. Niech się dzieje co trza, ale ja chcę tu być takie atrakcje.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia