mały domek z brzozą w tle
Koniec tygodnia rozłożył nas totalnie. Mężuś z elektrykiem nie dotarli do domu bo mieli przygodę i wylądowali w rowie. Układ jezdny siadł i musieli czekać na lawetę. W sobotę pojechaliśmy na zakupy ale już mnie rozkładało jakieś choróbsko. Po wydaniu kupy kasy (w ubraniach to tego raczej nie widać ) wróciłam do domu wykończona i padająca na przysłowiowy pysk. Obudziłam się po 4 godzinach spania tylko po to by założyć piżamkę i zasnąć do rana.
Jest mi okropnie źle . Boli mnie koszmarnie gardło, mam zatkane uszy i szczypią mnie oczy .
Ale w sobotę 13-ego mamy mieć podłączany prąd.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia