Dziennik budowy Jolli
20 kwietnia pojawił się na budowie nasz wykonawca wraz z ekipą.
A zapomniałam 14 kwietnia wytyczono dom.
Wcześniej jeszcze w styczniu kupilismy materiały na ściany na skład trafiłam przez forum firma została polecona przez forumnowiczów. Mały skład prowadzony rodzinnie z miła obsługą, ceny dostępne i zapewnienia dostaw, prawie w każdej chwili na tel. Sprawdziłam opinie u osób które tam kupowały czas pokaże co będzie. W lutym kupilismy dachówkę brass celtycka, kolor brązowy, pustak z porothermu sciana 30, nosne 25.
A więc 20 kwietnia wjechała koparka, mąż dozorował od rana robotę to znaczy stał i patrzył , do popołudnia był zdjęty humus i wykopane ręcznie fundamenty.
21 kwiecień 2006
wylany chudziak ( 3,5 m3 B 10 za 1030 zł rozbój w biały dzień))i przygotowane zbrojenie, prace idą bardzo szybko i to jest jedyny powód moich nerwów. Umawiam się z wykonawcą że coś będzie potrzebne na za dwa dni a za 3 godziny okazuje się , że będzie potrzebne popołudniu albo jutro. Jedyna jego wina to to , że za szybko pracuje , a ja lubię mieć wszystko zaplanowane wcześniej, lecz na budowie jak widze tak się nie da.
22.04.2006 sobota ponieważ nie chciałam przepłacać więc nie udało mi się załatwić betonu na zalanie fundamentu z dnia na dzień. Bedzie w poniedziałek po południ z Lubaru w Rybniku , w Gliwicach drożej
24.04. 2006
O godzinie 17 zalali zbrojenie, pani kierownik sprawdziła wcześniej czy wszystko ok, przyjechałam zapłaciłam 2580 zł za 13 m3 z vat 7% z usługą
Ławy się suszą tak się to chyba nazywa, czekamy do czwartku
27.04.2006 czwartek
izolacja na ławach zrobiona. Mężuś każdą wolną chwilę nadzoruje prace, ja załatwiam i umawiam wszystkie dostawy na telefon, a po pracy jadę oglądać postępy robót.
Fundamenty są murowane z bloczków betonowych, nasz wykonawca pracuje bardzo dobrze w ekipie jest czasami 4 a czasami 6 osób.
W sobotę cały dzień leje więc przerwa w budowie, potem długi wekennd .
02.05.2006 rano dzwonię do wykonawcy, kiedy bedą dalej pracować i co będą potrzebować na następne dni, a tu niespodzianka robota wre od 7 rano, więc jedziemy poglądać postępy.
W czwartek 04.05.2006 sciany fundamentów zarapowane, zaizolowane i na piątek potrzebny piasek do zasypywania, a więc znów poszło szybciej niż było zaplanowane, więc małe nerwy gdzie znaleść juz dostawce .
Popołudniu w czwartek przyjechała jedna dostawa piachu 25 ton ponieważ grund jest dobry i twardy wielki kolos postanowił wiechać na działkę no i klapa. Problem w tym, że nie mógł juz wyjechać zakopał się w fundamencie ogrodzenia , które było bardzo solidne i nie zostało skute bo mysleliśmy że je wykorzystamy potem na docelowy płot. Ciężarówka stanęła w poprzek drogi zatarasował przejazd . Mieliśmy okazję poznać sąsiadów z okolicy, nikt się nie złościł , że nie może przjechać każdy cierpliwie czekał( droga jest gruntowa mało ruchliwa za nami jest jeszcze dojazd do jakiś 12 domów) .Jeden z sąsiadów powiedziłą że w okolicy jest rolnik i ma traktory, mąż z kierowcą pojechali do gospodarza, przyjechał mały traktor , ale cięzarówka ani drgnęła, przyjechał drugi i udało się. Kierowca był wyrozumiały i mówił że to wliczone w pracę takie przypadki sie zdarzają.
Umówiłam się że jutro będzie woził piasek kilka transportów a my przygorujemy dobrze wjazd.
Wieczorem dzwonię jeszce raz żeby się umówić na te dostawy na 100 % a pan zaczyna , że nie wie czy da rade, myslę sobie pewnie z powodu tego zakopania rezygnuje, udało mi się go przekonać ma być koło 15 bo tak chciał wykonawca.
05.05.2006 piatek
Mąż od rana na budowie, ja w pracy a tu telefon , że piasek już potrzebny bo ten co przyjechał wczoraj zasypany podjazd koparka zrobiła , a piach ma być po 15, pojechałam więc do urzedu słuzbowo i nie jechałam na budowę. Mąż dzwoni do mnie co z tym piachem , ja do dostawcy, a on że dopiero się rozładował i jedzie do Kotlarni to jakieś 50 km . Myślałam że wykonawca się wścieknie bo kopara wynajęta stoi i ma przestoje , skoczek czeka a piachu brak. Dostawa spóźniła się 2 godziny razem z tym że dwie godziny wcześniej wszystko było gotowe panowie czekali 4 godzin. Mężuś postawił im jakieś piwo i po 12 godzinach przyjechał do domu tylko stał i patrzył. Panowie skończyli o 22, 30 ubijanie piasku. Wykonawca jest wyjątkowo spokojny, bardziej denerwowali się jego pracownicy.
Teraz idę spać jutro opiszę resztę i już będę na bieżąco
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia