Dziennik budowy Jolli
Całą sobotę przesiedziałam na budowie gapiąc się w kominek , ten uroczy widok przerywali tylko kolejni goście , którzy sprawdzali postępy prac.
W sobotę kafelkarz zakończył małą łazienkę i salon, jeszcze tylko cokoliki.
W niedziele zabrałam kawałek gresu polerowanego do domu i pastwiłam się nad nim w związku z różnymi opiniami użytkowników,że się plami itp. wypróbowałm wszystkiego.
Na umyty i nie zaimpregnowany gres wylała: coca-colę, kawę , sok malinowy, sok pomarańczowy, marynatę z carry, roztarłam surową marchewkę i buraka, po 30 min spłukałam ciepłą wodą bez płynu i ani znaku żadnych plam
Gres średniej jakości chiński z leroya. po przejściu pozytywnie prób, oddajemy kafelki wcześniej zakupione do kuchni i wymieniamy na gres
Dziś bawiłąm się w palacza, mężuś mnie opuścił i wyjechał na delegację, a tu pech wyłączył się piec i ściany nie schną a panowie od gładzi nie mają co robić, więc po telefonicznej konsultacji z mężusiem przystąpiłam do odpalenia
Po pracy elegancko ubrana na szpilkach, wybierałam popiół potem ciupałm jakieś patyki, wpierw postanowiłam rozpalić kominek, gazety paliły się super gorzej z patykami. Juz po godzinie coś się tliło więc przeniosłam rozgrzany patyczek do pieca przyciskałm co mąż kazał i nic .
Po 2,5 godzinie odpusciłam sobie , co prawda w kominku tak się rozchajcowało, że nie mozna było dotknąć rurek , które przy paleniu mojego męża są letnie a u mnie się prawie gotowały
Finał -na palacza się nie nadje, dom chyba cały , bo telefonów od sąsiada nie było ,że się pali.
Z piecem albo coś robię źle , albo wysiadł wentylator
Wróciłam do domu tak padnięta, że już nic mi się nie chciało odzyskałm siły dopiero teraz jak zwykle
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia