Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    90
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    98

Dom w Rododendronach5P- Ania&Uki-budowanie marzeń


aniauki

348 wyświetleń

Tytułem wstępu!

 

Tak długo zastanawiałam się nad tym jaki będzie mój pierwszy wpis, że jak przyszło co do czego to miliony myśli kłębiących się w głowie nie dają się ułożyć w nic sensownego…

 

Pełne skupienie i zaczynamy: po forum Muratora szperamy od kilku miesięcy, nieśmiało podpytując, podpatrując, zazdroszcząc, współczując ale przede wszystkim marząc, aby w końcu móc to zrobić :założyć własny dziennik budowy. Ponieważ obiecałam sobie, aby nie zapeszyć, że założę dziennik dopiero jak dostaniemy PNB- zakładam go dnia 28-05-2009 bowiem dzisiaj odebraliśmy Decyzję zatwierdzającą nasz projekt budowlany i udzielono nam Pozwolenia na Budowę. A nie było łatwo……

 

Mój Połówek marzył o domu a ja byłam gotowa zaplanować swoją przyszłość w bloku, ale wizja własnego domu była kusząca, zbyt kusząca aby nie wykorzystać darowanej nam przez rodziców ziemi. Zatem łatwo przyszło podjąć decyzję budujemy DOM-a był to kwiecień zeszłego roku… Zaczynamy błądząc we mgle : występujemy o wstępne zapewnienie dostawy wody(RPWiK), prądu(Vatenfall)i odbieramy z końcem kwietnia. Dokładnie 15.05.2008 złożyliśmy wniosek o wydanie warunków zabudowy, Pani w urzędzie grała w otwarte karty i nie oszczędzała nas od razu podała przewidywany termin załatwienia sprawy jakieś kilka miesięcy oczekiwania. Miło bo człowiekowi nie zostają złudzenia…. Ale już 30-06-2008 roku drżącymi rękoma otwieraliśmy list polecony z Urzędu-czyżby nam się udało??może jednak dla nas zrobili wyjątek… Nic bardziej mylnego ...Patetyczny ton był jednoznaczny choć uprzejmy, że z uwagi na .. i że ze względu na wzgląd.. i dużą liczbę wniosków i „uwzględniając powyższe przewidywany termin rozstrzygnięcia sprawy to 25.09.2008.”koniec cytatu. Zatem wakacje… zdecydowaliśmy się na ALL In w Turcji bo nie wiadomo kiedy trafią się następne;)

 

 

Nastała jesień i 02-10-2008 odebraliśmy z urzędu Warunki Zabudowy-wygłupom nie było końca bo myśleliśmy ileż to za namia łaskawe życie zweryfikowało ileż to przed nami… tu nadmienić muszę że jedna działka stanowiąca własność rodziców musiała zostać podzielona na trzy. Zatem działamy :sąd rejonowy-księga wieczysta; wypis z rejestru gruntów; geodeta w między czasie pracuje, my do urzędu składamy wniosek o podział dnia 30-10-2008 i tu następuje pauza bowiem do przychylenia się do tej decyzji potrzebny był czas…

 

Zmiana scenerii: mamy 1-12-2008 kiedy to odbieramy pozytywna opinię do wniosku o podział-składamy ją zatem na ręce geodety. Geodeta, mierzy , oblicza, kreśli, dzieli-my zbieramy podpisy od sąsiadów .Dokumenty lądują w Urzędzie i mamy datowaną na 30-12-2008 decyzję o podziale nieruchomości.

 

Święta,Sylwester i robi nam się rok 2009

 

Zaczynamy pracowicie: teraz należy zebrać dokumentację do pozwolenia na budowę. Już 02-01-2009 wizytujemy RPWiK z wnioskiem o wydanie warunków zapewnienia dostawy wody, Vatenfalla mamy już za sobą-tak nam się wydawało-składając 13-06-2008 wniosek o dostawę energii na plac budowy. Styczeń przebiega na uzupełnianiu dokumentacji, mapek, oczekiwaniu na wyrysy po podziale. Podłączenie energii elektrycznej jest w rękach biura projektowego, które radzi sobie z tym zajęciem dość ospale-nękamy ich regularnie.-Koniec stycznia przynosi gotowe Warunki z RPWiK. Luty zaczynamy od spisania aktu notarialnego, geodeta ma gotowe mapy do celów projektowych. Skoro akt własności jest składamy wniosek o przeniesienie decyzji o warunkach zabudowy z ojca na syna. Jedziemy na narty –podziwiamy góry w deszczu;/ i świętujemy urodzinki Ukiego-zmiana kodu na 3-ke z przodu;)Końcówka lutego to kolejne wnioski: do Regionalnego Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej oraz prośba do RPWiK o partycypację w kosztach wykonania przyłącza wody. Odbieramy przeniesie decyzji o warunkach zabudowy.

 

Zima nie odpuszcza a my długie godziny spędzamy na poszukiwaniu projektu marzeń. I nic nie pasuje, za mały, za duży, niepraktyczny, wszystko nie tak. Wąska działka mocno nas ogranicza, ponad to chcemy mieć wszystko piwnica, garaż… Zyliony przejrzanych projektów i nic. Aż tu pewnej niedzieli późnym wieczorem….naszym no dobra moim oczom ukazuję się projekt Dom w Rododendronach5P.Ma piwnicę i garaż całkiem rozsądny układ. Analiza projektu pełna emocji: to pasuje, a to się podoba, to ciekawe a to inspirujące. Jesteśmy zdecydowani –jedziemy do biura projektowego .jesteśmy przygotowani-mamy mapy-pan mierzy………..i porażka dom naszych marzeń nie zmieści się na naszej działce!!!Brakuje 40 cm…Pan uprzejmie proponuje inne projekty. Wracamy załamani-szukamy dalej.I choć napięcie w tej historii miało rosnąć jak u Hitchcoca ale, uważny „czytacz” zauważy już po tytule, że jednak dopięliśmy swego i zakupiliśmy projekt Dom w Rododendronach 5P.Z pełną świadomością tego, że może się nie udać. Linia zabudowy i jej dowolna interpretacja przez naszą architekt może nas przybliżyć do domu naszych marzeń. Zakup był poprzedzony jeszcze jedną wizytą w biurze projektowym i konsultacją z Panią Architekt. Uzgadniamy pierwsze zmiany, które pomogą upchnąć dom na działce min, likwidacja wykuszu. W tak zwanym między czasie składamy wniosek o odprowadzenie ścieków deszczowych-bedąc przekonamym że składamy go zgodnie ze wskazaniem w warunkach zabudowy w Wydziale Ochrony Środowiska przy UM. Deklarujemy odbiór własny dokumentów ale po trzech tygodniach,najeżdżamy na urząd-pan załatwiający nasza sprawę jest na urlopie-i jednak korespondencję nadał pocztą. Okazuje się że ten wniosek powinniśmy adresować do Regionalnego Centrum Godpodarki Wodno Ściekowej-mimo iż wcześniej konsultowaliśmy my to z pracownikiem UM. Był 1kwietnia i myśleliśmy że Pan robi nam żart-oj nie, był śmiertelnie poważny jak zawał serca i odesłał nas z kwitkiem. Na warunki odprowadzenia wody deszczowej oczekujemy we właściwej instytucji do 21-04-2009. Połowa marca-kolejne zmiany w projekcie-ustalono wymiary okien, fundujemy sobie mega salon rezygnując z pokoju na parterze. Zostają słupy na środku salonu-próba zamiany ich na podciąg. Aż do początku kwietnia nękamy architekta o przyspieszenie prac nad adaptacją projektu, mamy szkody górnicze-musi więc ingerować konstruktor. Pojawia się problem podłoża –po wykopie dziury na działce-stoi w niej woda-co niepokoi architekta i próbuje wymóc dodatkowe zabezpieczenia, problem z ustaleniem zera budowlanego. Przeforsowaliśmy jednak projekt z mniej kosztownymi zabezpieczeniami, grunt oceni kierownik po ściągnięciu humusu i wykopie. Dzień po odebraniu kompletu dokumentów od architekta składamy pozwolenie na budowę datowane na 08-04-2009 i czeka nas 65 dni nerwowego oczekiwania-ryzyko ogromne, linia zabudowy i dom wystający poza nią to teoretycznie samobój. No nic dajemy na mszę i liczymy na cud. Koniec kwietnia to poważne wydarzenie-montaż skrzynki z prądem. Uki zaczyna regularnie wizytować Wydział Architektury i swoim urokiem osobistym stara się zjednać sobie przychylność Pani prowadzącej nasza sprawę. Wizyt jest sporo i poprawiania dokumentów również… Linia zabudowy idzie na pierwszy ogień-dokumenty wracaja do architekta… Miasto funduje nam kolejną kłodę pod nasze zmęczone dosyć nogi –należy zaprojektować wjazd do posesji z drogi publicznej-nie może zrobić go architekt w ramach adaptacji projektu-musi to być ktoś bardziej znający się na rzeczy i posiadający uprawnienia drogowca-4projekty ląduja w MZUiM 27-04-2009.Znowu pojawia się pojęcie międzyczasu w którym to walczymy z Vatenfallem, podłączamy skrzynkę na placu budowy, składamy dokumenty. Okazuje się ,że w warunkach dostawy prądu wpisany jest błędny numer działki-dokument nie będzie respektowany przez Wydział Architektury. Dążymy do jak najszybszego podpisania umowy i założenia licznika- udaje się umowa ląduje w UM .Kolejny błąd w wymiarach pani z Architektury znajduje w Projekcie Wjazdu-musi wrócić do autora do poprawy. Tak na marginesie od stycznia tego roku działki wcześniej rolne znajdujące się w obrębie iluś tam km w mieście mają z automatu status działek budowlanych. My jednak tak dla pewności musimy złożyć w UM wniosek o potwierdzenie o odrolnieniu.

 

Po ponad roku starań, niezliczonej ilości czasu i nie małej ilości pieniędzy odbieramy PNB. Można zatem wyobrazić sobie jaka radość nas ogarnęła kiedy pamiętnego 28-05-2009 zakończyliśmy etap szeroko pojętej biurokracji…

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...