C164 "dom za miedzą" BARTOLINKI i GONZO93
wczoraj 1 maja, święto pracy .
A my na działce wyrąbywaliśmy drzewa. 90 sztuk.
Od 9 rano w ruch poszedł agregat, piła i cztery pary rąk. Z tym, że moje ręce udzielały się najmniej, moim zadaniem było usuwanie obciętych gałęzi. Za to panowie (mąż, szwagier i teść) rąbali, cięci, dźwigali.
Tempo narzucili pioruńskie, do ulewnego deszczu o godz. 16 (który na ponad godzinę uwięził nas w autach i wstrzymał prace) wycięli około 60 drzew.
Po ulewie spadło jeszcze z 10 drzew i około 19 skończyliśmy pracę.
Wszystko mnie dziś boli, ale to z całą pewnością nic, przy tym, jak chłopaki mogą być połamani.
Zaskoczyło mnie wczoraj i tempo pracy i milczący sposób pracy. Oni ze sobą prawie nie rozmawiali, skupieni na wyrębie. Dłuższa wymiana zdań następowała podczas przerw na szybką regenerację sił. A tak to tylko: teraz to, uwaga, leci, gdzie przymiar, przytnij metr.
Gdybym się za to zabrała z dziewczynami, to pewnie najpierw omówiłybyśmy ostatnie zakupy ciuchowe, powiesiły firanki w salonie, poustawiały meble w kuchni i poplotkowały na tysiąć innych tematów . A przede wszystkim, jak stwierdził mój mąż, usiadłybyśmy na pieńku, żeby "przemyśleć" jak się zabrać za wyrąb . I pół dnia by sobie zeszło ....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia