*Iskierka*
Perypetii budowlanych ciag dalszy...
Piątek - wieczorem wybraliśmy sie z mężem zbadać postęp prac na działce.
Panowie ułożyli strop, założyli zbrojenie, wykonali szalunki pod schody i balkon i stwierdzili, że można w zasadzie zalewać. Pani kierownik została poinformowana o sytuacji i obiecała zajrzeć.
Weszłam na górę podziwiać widoki ,jakie za jakiś czas będą cieszyc moje oko, no i nie byłabym sobą, gdybym nie "wlazła" do każdego wirtualnego pomieszczenia. No i coś mi nie pasi.... wołam męża i pytam jakim cudem na górnym holu ma zmieścić się biurko komputerowe?? Mąż popatrzył i woła majstra - ten zagląda w projekt i ....... Nie dopatrzył, że w tym miejscu powinna być wylana płyta, zachodząca na część klatki schodowej............. Ale oczywiście nie ma problemu, to się poprawi. Tak, tak tylko kiedy, skoro majstrzy zaczynają od jutra murować gdzie indziej.
A pani kierownik nie zaszczyciła nas swoją obecnością...
Sobota - 7:30- mąż zrywa się z łóżka i z kimś rozmawia przez telefon. Ki czort w błogi sobotni poranek zakłóca spokój. To nasza kierowniczka, w obawie,że wylejemy strop bez niej, od siódmej usiłuje się z nami skontaktować i stoi już pod nasza działką.
Strop został zaakceptowany z niewielkimi poprawkami (hol).
Niedziela - mąż umawia sie z majstrem na diziałce i przekazuje mu wytyczne kierownika. Ustalają, że w poniedziałek ekipa jedzie na tę drugą budowę, w południe do nas i na popołudnie przydałoby się zamówić beton. Oczywiście przy sprzyjajacych warunkach atmosferycznych
Poniedziałek - rano rusza akcja kanalizacja, a ja siedze w pracy jak na szpilkach i czekam na info od małżonka czy udało mu się zamówić beton. Dzwoni, ale nie mąż tylko wkurzona sasiadka ..., bo fachowcy od kanalizacji chcą jej wkopać na działce jakąś studzienkę, a po co skoro już jest; bo chcą jej rozkopać wjazd, a nie było o tym mowy, bo ... I co z tym robić. Uspokajam, że nie ma mowy o rozkopaniu wjazdu, ponieważ projekt zakłada co innego, cichutko nadmieniam, że o studzience informowałam, ale jest to taka mała studzienka przelewowa a nie jakaś kolubryna i szybko dzwonię do męża aby ratował sytuację.
Dzięki Bogu, że mąż jest spokojny i rzeczowo potrafi wyjaśnić o co chodzi, bo pomiędzy sasiadką a wykonawcą doszło już do spięcia,Fachowiec twardo, że ona podpisała zgodę i nie ma nic do powiedzenia, ona, że owszem dała zgodę ale może ją cofnąć. No i bądź mądry i rób co chcesz.
Koniec końców mąż opanował sytuację i popędził na działkę zorientować się w sytuacji.
Majstrzy jeszcze kończyli zbrojenie, a juz jechał beton.
Strop zalany! Zaczęło padać ......
To był parszywy poniedziałek! Tfu, cholerka i co tam jeszcze.......
Wtorek - sprawdzam jak się ma sąsiadka, dzięki Bogu jest ok. Uffff
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia