*Iskierka*
Był sobie urlop .......w nazwie wypoczynkowy. I choć nie było błogiego leniuchowania to na swój sposób wypoczęłam. Przynajmniej psychicznie.
A było tak: rano mąż do pracy, dzieci do szkoły, ja placaczek na plecy, 15 minut marszu i już byłam da działce. Nieodłaczne radio, kawa i do dzieła.
Ile satysfakcji sprawia taka fizyczna praca i świadomość, że to dla siebie. Mmmmm ..... bezcenne. Zmiany niby niewielkie, ale zawsze cieszą.
Pokój starszego syna czeka na malowanie, podłogę i zamontowanie drzwi.
Pokój młodszego syna j/w z ta różnicą, że muszę jeszcze zagruntowac jedną ścianę. Wczoraj nie dałam rady, bo w ferworze pracy połamałam wałek, a potem zrobiło się nagle późno i pora była wracać do domu.
Sypialnia wymaga jeszcze niewielkiej kosmetyki przed gruntowaniem, hol trochę wiekszej. Garderoba - w trakcie szlifowania.
W łazience trzeba pomalować sufit i odczyścić całą glazurę.
Dół bez zmian.
Mąż mnie goni, bo chce się jak najszybciej przeprowadzić, ą ja jak ten osiołek ociągam się, bo jeszcze to i to...
Co jeszcze nowego? Dokumenty zawiezione do geodety i czekamy na inwentaryzację pobudowlaną. Zdaje się, że jutro ruszamy też z audytem energetycznym. Obie sprawy koordynuje mąż, więc sie nie wtrącam. Nie mniej jednak mam baczenie na nie.
Będziemy mieć nowych sąsiadów, bo dotychczasowy właściciel sprzedał działkę obok naszej. Kurcze nie lubię mieć takiej niepewności kto zacz i co zamierza. Pewnie z czasem się dowiem. Tymczasem nie ma co sobie głowy zawracać.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia