"Jak to z M02 było"czyli nasza historia.
........ i jeszcze raz -a to z powodu przepisów i urzędasów i braku planu zagospodarowania przestrzennego i z jeszcze wielu innych powodów. .Najlepiej zacząć od początku.Otóż,półtora miesiąca wstecz złożyłam wniosek o dzierżawę kawałeczka ziemi przed granicą działki dochodzącej do drogi (którą będę nazywać "ulicą"chociaż do ulicy to jej daleko-bita droga z milionem dziur) na "ogródek przydomowy"-oficjalna nazwa do urzędu.Nieoficjalnie chcieliśmy pominąć drogę służebną ,która bardzo nam nie na rękę,bo dojazd z niej na naszą posesję jest niewygodny.Już na początku budowy trzeba było wybrać dogodniejsze miejsce na wjazd ciężkich samochodów i betoniary.Ponieważ grzęzły koła w ziemi (bo mokrawo było trochę)więc utwardziliśmy ten wjazd gruzem (tymczasowo oczywiście)-gdzieś na początku mojego dziennika opisywałam ten przypadek.Ale wracając do wniosku o dzierżawę-miało być szybko,sprawnie i bez problemów.Pani w urzędzie posprawdzała co to za ziemia i do kogo należy-stwierdziła,że do gminy.Wniosek przyjęła ,skonsultowała się z geodetą z urzędu i drogą służbową miał kolejno być zatwierdzany przed zarząd dróg publicznych i inne wydziały tegoż urzędu miasta.Trafił do ekologii i tu klapa -teren jest zakwalifikowany jako las i ruszyć się go nie da.Dla mnie las to jest wtedy gdy rośnie chociaż 1 drzewo-a tam nic- gołe pole zarośnięte trawą.Kierownik ekologów nie do ruszenia.Pocztą pantoflową dowiedziałam się,że będzie nas karał finansowo za wysypanie gruzu na wjazd, przez leśny teren.Oprócz tego straszy nas nadzorem budowlanym i zatrzymaniem pozwolenia na budowę do wyjaśnienia.A to jeszcze nie wszystko-ulica,która zresztą ma swoją nazwę to tak naprawdę jest polną drogą -leśną a nie ulicą-tak stoi w papierach urzędowych i na mapie jej nie ma.Pytam tylko jak dostają się do następnych domów ich mieszkańcy?Helikopterem chyba.A to wszystko wiem,bo mam małe wtyczki w urzędzie i one teraz pracują nad tym kierownikiem,żeby go zmiękczyć i narazie stanęło na tym,że gruz trzeba zlikwidować do końca tygodnia.Dobrze chociaż,że ciężkie rzeczy już chyba nie będą przyjeżdżać na budowę. A tak swoją drogą to mam niejasne przeczucie,że jeden z sąsiadów mógł się przyczynić do takiego obrotu sprawy.Mam tylko nadzieję,że nigdy ta wersja się nie potwierdzi.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia