O Elwirze marzenie nasze... - by Efilo
Sytuacja nie wyglądała różowo... Kaska uzbierana z takim trudem czekała a my dalej na cudzym z brakiem perspektywy i wizji co dalej...
Po bezowocnych poszukiwaniach na rynku wtórnym zabraliśmy się za pierwotny. Mieszkań u nas nie za wiele. Jak już się coś buduje to zazwyczaj dawno sprzedane. Informacji generalnie brak. Ogólnie fatalnie. Nie zrażeni początkowymi niepowodzeniami śledziliśmy nieustannie ogłoszenia, net i wszystkie przydrożne tablice. Przemierzaliśmy wzdłuż i wszerz okoliczne dzielnice w poszukiwaniu zaczątków budowy osiedli i bloków...
W końcu trafiliśmy na prywatne osiedle domków. Okolica przepiękna nie da się ukryć. Byliśmy zauroczeni. Osiedle z bliska może już nie takie rewelacyjne jakby można początkowo sądzić. Budowlana wolna amerykanka. Takiej zbieraniny udziwnionych budynków jeszcze nie widziałam. Dodam że działeczki tak małe że starczały tylko na domek i ogrodzenie. Jakoś tak klaustrofobicznie tam było. (Tu muszę zaznaczyć że faktycznie mam inklinacje do obszarnictwa, ale nawet obiektywnie patrzac 400m2 to malusi skrawek). Po wizycie na miejscu zapał trochę opadł. A że kasa za domki była WIELKA to miny mieliśmy mocno "na kwintę".
Co tu dużo ukrywać - skończyło się znowu na niczym.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia