Dziennik Majkiego
Hej !
No zadziało się w ubiegłą sobotę ! Mieliśmy bowiem wyciąganie korzeni ...
Trwało to 6 h ciągłej pracy koparki, ale i tak nie zostało wszystko wyciągnięte bo ... :
- został nam się korzeń w ziemi o średnicy głównego pnia i "odnóg" około 2 m ( tak : dwa metry ), jest obecnie w "garażu" . Koparka po prostu nie dawała rady go w ogóle podkopać i ruszyć, normalnie jak zaczepiała łychą i próbowała wyciągnąć, to zakopywała się w ziemię
- jak nam zostało tak z 5-6 ostatnich korzeni to ... złamała sie łyżka ( tzn. wykruszyła się jej część z zębami ... ) i było po robocie.
Facet powiedział tylko : "coś pan tu nasadził ... ?"
Generalnie mamy znów zwłokę ... bo trzeba poczekać na naprawę sprzętu i kolejne podejście pewno znów w sobotę...
Teraz jak idą sąsiedzi ulicą, to nie ma nikogo, kto by z zdziwieniem nie patrzył na naszą glebę. Komentarze są typu : "co to, huragan był ?", "wojna ... ?"
Jest po prostu pobojowisko, dziury, górki, pryzmy wyciagniętych korzeni, a z boku dumnie sterczy w ogromnym dole ( leju ? ) korzeń i sobie myśli : "no ciekawe kto mnie stąd ruszy, nie pójdę ! tak będę siedział !"
Majki
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia