Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    40
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    92

Dziennik budowy Spartakusa


makul

501 wyświetleń

Postanowiliśmy budować. W domu będą dwa odrębne jednakowe mieszkania z tym że jedno ze skosami. Wbrew obecnym trendom chcemy mieć piwnicę a w niej garaż - działka ma tylko 800 metrów kw. a zależy nam na powierzchni ogrodu bo teoretycznie jesteśmy zapalonymi ogrodnikami. Inwestorów jest czterech. Rodzice i dwie córki. Ja jestem starszą z nich (tą bardziej zaangażowaną).

 


Działkę kupiliśmy w kwietniu tego roku. Cena wg wstępnych ustaleń miała wynosić 29 zł. za metr nie uzbrojonej działki (15 km. od centrum Poznania) plus 6000 za przyłączenie wody i prądu. Od przyszłych sąsiadów dowiedzieliśmy się, że sprzedający wcale nie zamierza doprowadzać wody i prądu, oni czekają już drugi rok, niektórzy zaczęli się procesować a inni sami zabrali się do roboty i w ciągu tego roku zostały podpisane umowy z wodociągami i "elektrycznością". Kilku mądrzejszych nie zapłaciło owych 6 tys. i poradzili nam zrobić tak samo. Kiedy przyszliśmy do notariusza (pani notariusz) okazało się, że jesteśmy złymi biznesmenami. Właściciel od razu zauważył, że jesteśmy zakochani w naszej działce i kupimy ją na sto procent. Powiedział po prostu, że nie zgadza się na sprzedaż działki bez przedpłaty na media, a w dodatku w umowie nie będzie o tym ani słowa, gdyż jemu nie wolno sprzedać od tego roku działki bez przyłączy. Tak, więc wg umowy cena jednego metra wzrosła do 34 zł. Mój łatwowierny ojciec od razu na to poszedł, ale ja po bardzo nieprzyjemnej dyskusji wymogłam na panu A. osobne odręcznie wypisane oświadczenie sprzedawcy z przyrzeczeniem opłacenia z tych pieniędzy przyłączy. Już teraz wiemy, że odzyskanie tych pieniędzy będzie prawie niemożliwe.

 


Woda i prąd powinny być do marca przyszłego roku - to wtedy zabierzemy się za budowę.

 


Teraz ciężka sprawa - projekt domu. Oczywiście nie mogliśmy wybrać żadnego projektu gotowego. Nie chcieliśmy dachu wielospadowego, chcieliśmy piwnicę, dwa osobne mieszkania, proste ściany, minimum komplikacji, osobną kuchnię. Postanowiliśmy wymyślić dom sami i potem poprosić architekta o "dokończenie". Tak więc dom powstawał na papierze i w programie Archi Cad - tata na papierze a ja na komputerze - po wielu starciach i dyskusjach ostateczna wersja ukształtowała się w lipcu.

 


W czerwcu złożyliśmy podanie o warunki zabudowy. Z wstępnych ustaleń wynikało, że na tym terenie można zabudować 25% powierzchni działki. W warunkach, które otrzymaliśmy po miesiącu napisano max. 20 % nie więcej niż 150 m kw. Nasz dom miał zajmować 178 m ok. 22%, a więc odwołanie. Po trzech miesiącach druga instancja podtrzymała postanowienie gminy, w końcu w gminie wiedzą lepiej. Poza tym ogólne plany zabudowy dla tego terenu straciły swoją ważność i tylko gmina może decydować. Wszyscy, którzy mieli na ten temat coś do powiedzenia mówili, że nie mamy szans na zmianę warunków. Mój tata pojechał ponownie do gminy, porozmawiał z kim trzeba i bez posmarowania dostaliśmy warunki zabudowy na tyle ile chcieliśmy procent zabudowy.

 


Projekt ruszył dalej. Na podstawie pożyczonych od znajomych projektów domów już zbudowanych zaczęliśmy układać projekt niemalże gotowy do podpisu przez architekta. Program komputerowy był nam w tym niezwykle pomocny, choć braliśmy pod uwagę ręczne kreślenie projektu przez mojego brata - technika budownictwa, zapalonego kreślarza.

 


Znaleźliśmy architekta z polecenia, przyszedł w miniony poniedziałek, obejrzał nasze dzieło i stwierdził, że po niewielkich poprawkach, których musimy dokonać, on sprawdzi całość i podpisze się pod naszym projektem za kwotę czterokrotnie niższą niż byśmy zapłacili w biurze projektowym. Poprawki dotyczą przede wszystkim wymiarowania, opisu rysunków i przekrojów, poza tym usytuowania niektórych okien. Projektu przewodów elektrycznych, wodnych, cieplnych itd. nie będziemy wykonywać - i tak większość budowlańców robi to bez patrzenia w projekt.

 


Dom będzie niezwykle prosty, niektórzy mówią: stodoła,, inni mówią: to jakbyście przeprowadzali się do mniejszego bloku. A przecież to będzie dom w ogrodzie, niedaleko lasu, bez uciążliwych sąsiadów nad głową, ze spadzistym dachem i oknami połaciowymi. Faktem jest, że piwnica nie będzie całkowicie zagłębiona - za bardzo lubimy słońce (nawet w pralni), a okna klatki schodowej będą widoczne od frontu. Za moją namową drzwi wejściowe nie znajdują się na wysokości parteru ale na poziomie ziemi + 1 stopień, a to dlatego że boję się wysokich stopni wystawionych na śnieg i lód - a człowiek - jak to mówią - starzeje się.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...