Dziennik budowy Spartakusa
Pesymistyczny nastrój związany z budową nie zachęca do pisania.
Na naszej budowie ciągle nic się nie dzieje.
Wszystkie materiały budowlane mamy już zakupione (oczywiście tylko z powodu ucieczki przed VAT’em). Przy okazji okazało się, że nie wystarczy zrobić przedpłaty na materiały.
Tata miał wyznaczoną datę zapłaty całości na któryś z dni w ostatnim tygodniu kwietnia. Dzień wcześniej już chciał jechać, ale mama odwiodła go od tego. Następnego dnia w wyznaczonym przez sprzedawcę terminie zjawił się z gotówką w hurtowni i okazało się że dzień wcześniej ceny ok. godz. 14 zostały podniesione o kilkanaście procent. Różnica wynosiła w naszym przypadku 2500 zł. Tata utargował na dziewięćset.
Wśród zakupionych materiałów były belki stropowe. W naszym domu stropy mają rozpiętość 4 m. i 2,6 m. Po dodaniu zakładów potrzebne belki mają 4,3 i 2,9. W związku z tym musieliśmy kupić belki dłuższe: 4,5 i 3,0 m. Sprzedawca bez problemu zgodził się je skrócić. Oczywiście zakładaliśmy tak jak w przypadku innych budulców, że do czasu kiedy będą nam potrzebne, będą mogły pozostać na stanie hurtowni. No i oczywiście się przeliczyliśmy. W czwartek, tydzień temu nagle zadzwoniono z hurtowni i oznajmiono, że belki będą dowiezione na naszą działkę w dniu następnym o siódmej rano. Tata, mimo że został przeze mnie wyposażony w komórkę, był niedostępny i nie mógł już odwrócić biegu wydarzeń. Następnego dnia pojechał razem z moim bratem, na miejscu zwerbowali dwóch pomocników i rozładowali belki. Teraz mamy belki a nie mamy nawet kawalindka cegły, nie mówiąc już o ścianie. Kierowca, który przywiózł belki powiedział, że przywieźli je, bo bali się, że ktoś przez pomyłkę wyda je jako standardowe.
W tę środę dostarczono stal, 12 fi., 6 fi. oraz „szyny” na większe nadproża. Z powodu wykopu pręty zostały raczej bezładnie zrzucone na samym środku jeszcze wolnej części działki. Po południu tata w ramach oszczędności pojechał na miejsce komunikacją miejską aby wszystko uporządkować. Gdy wróciłam do domu mama zaproponowała, byśmy we dwie pojechały samochodem za tatą i mu pomogły. Byłyśmy na miejscu przed nim, a potem przez dwie godziny przeciągaliśmy pręty, turlaliśmy zwoje i przenosiliśmy stalowe belki. Czułam się jakby nareszcie coś się działo, poza tym miła jest taka praca fizyczna po bezustannym siedzeniu za biurkiem.
W miniony czwartek geodeta wyznaczył cztery punkty naszego domu.( 350 zł.)
Prąd mamy od piątku (14.05.2004) Tzn. mamy własną skrzynkę i podłączoną do niej skrzynkę do prądu budowlanego. (1900 + 600 zł)
Wczoraj pojechałam z tatą na działkę. Podłączyliśmy kurek, tak więc i z wody możemy już korzystać. Niestety zaczęło padać i niewiele więcej zdążyliśmy zrobić.
Dzisiejszy dzień niestety był piękny, a my nie mogliśmy pojechać na budowę.
Jak długo jeszcze będzie trwało to rozpoczynanie?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia