Dziennik budowy Spartakusa
Teraz będzie bardziej optymistycznie.
Od dwóch tygodni robimy chudy beton pod fundamenty. Najpierw przez pięć dni tata sam sobie pracował. W sobotę pomagała mu mama i mój brat (ja niestety miałam inne obowiązki). A od minionego poniedziałku mam urlop i razem z tatą obmierzam, kopię i wyrównuję łopatą rowki do betonu, tam gdzie kopać nie trzeba budujemy szalunki z dwóch desek. Kiedy tata załadowuje składniki betonu do betoniarki ja wyrównuję wcześniejszą partię.
W ramach relaksu zrobiłam zegar słoneczny oznaczony napisami kawałkiem betonu komórkowego na wyschniętym chudym betonie. Latem o siódmej słońce będzie wpadać do kuchni, o dwunastej będziemy mieć pełne słońce w ogrodzie i pokoju dziennym, o piętnastej maksymalnie oświetlone będą sypialnie a wieczorem znowu kuchnia przez jej drugie okno.
Jutro będziemy całą piątką kończyć chudy beton i wkopywać rury kanalizacyjne przewidziane wyłącznie na kanalizację miejską – może jeszcze w tym dziesięcioleciu.
Oczywiście są też minusy (uwielbiam narzekać ): bez czapki nie da się wytrzymać; w poniedziałek i wtorek wiał wiatr a przez następne dni prażyło słońce.
Te cudowne ptaszki, jaskółeczki upatrzyły sobie skarpy naszego wykopu. W okresie gdy rzadziej niż codziennie przyjeżdżaliśmy na działkę wykopały sobie metrowe tunele w warstwie piasku tuż pod humusem. Jak tylko to zauważyliśmy przegoniliśmy je i zakleiliśmy dziurki gliną – stwierdziliśmy że lepiej żeby wcześniej poszukały sobie innych gniazd – zanim jeszcze złożą jajka. Ale one ciągle przylatują, przebijają się do gotowych tuneli – już nie wiem co robić. Z drugiej strony boję się, że jeśli im pozwolimy założyć gniazda to nasza ciągła obecność utrudni im karmienie małych i że nie wyprowadzą się do czasu zasypywania piwnic.
Pozdrawiam wszystkich budujących.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia