Dziennik budowy Spartakusa
Aż do minionego czwartku tata robił szalunek. Długo mu szło głównie dlatego, że nie mieliśmy czasu w sobotę by mu pomóc. W piątek tata zamiatał chudy beton bo deszcz naniósł glinę, która utworzyła cienki i twardy kożuch.
Wczoraj przed południem jeszcze oczyszczaliśmy beton, a po południu przenieśliśmy, tata, ja i brat, pogięte pręty do wykopu. Początkowo nie szło to zbyt sprawnie, potem to ja miałam plan w ręku i stojąc u góry podawałam kolejno pręty i mówiłam gdzie tata i braciak mają je zanieść. Ja pierwotnie sądziłam, że wiązać zbrojenie będziemy na „górze”, a potem zniesiemy je do wykopu. Tata uzmysłowił mi że cztery pręty wraz z strzemionami będą dla nas za ciężkie, poza tym ułożenie prętów tata zrobił w ten sposób, że łączenia prętów zbrojenia nie pokrywają się. Tzn. najwyżej dwa z czterech prętów mają zakończenia w tym samym miejscu, a długość ich waha się od 3 do 11 metrów.
Ułożyliśmy wszystkie pręty na ich planowane miejsca w szalunkach i rozpoczęliśmy spinanie ich strzemionami. I znowu początek był trudny. Cztery leżące na ziemi pręty przywiązać do strzemion było ponad możliwości jednej pary rąk. Ponieważ widziałam w zeszłym roku na budowie obok jak wiązano druty zawieszone na płocie, wpadłam na pomysł zawieszenia górnej pary prętów na deseczkach opartych o brzegi szalunku. Teraz wiąże się bez problemu. Nizaniem strzemion zajęłam się ja, a tata je przywiązywał. Dziś kontynuowaliśmy pracę. Jestem ciekawa jak posunie się praca w tym tygodniu.
Dzisiaj tata zaczął się zastanawiać jaką zaprawą będziemy murować piwnicę – myślałam, że już to wie. Gdyby ktoś trafił na wątek o na ten temat to proszę o informację.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia