A może by tak ... jeszcze raz? - DWOREK ... POTWOREK???
Nie wiem, czy opisywać perypetie związane z kupnem działki...?
Może napiszę, aby pokazać, że nie wszystkie "węzły gordyjskie" są nie do rozwiązania, a sprawy beznadziejne załatwiamy od ręki.
Zaraz po powrocie (od babci) kuliśmy żelazo. Telefon do właściciela, umówieni jak wróci z wyjazdu służbowego (chyba za tydzień , niecierpię czekać ), projekt wybrany, bo gdzie będzie piękniej wyglądał dwór niż w starodrzewie, plany przeogromne, czekamy...
Pewnie za długo bo niechcący Żon wlazł abarot do gratki i nie uwierzycie!!!!
Ogłoszenie o identycznej treści, toćka w toćke to samo, miejscowość ta sama, inny tylko telefon i.......... cena dwa razy wyższa .
Myślę sobie, wyczuł napalonych frajerów, to chajda ich ...... Więc za telefon, dzwonię, i odbiera ktoś zupełnie inny niż "właściciel" z którym jesteśmy umówieni na wizję lokalną! Od słowa do słowa, wypytałam, czy to aby na pewno o "mój" kawałek świata chodzi, wyszło że tak, więc się pytam:
"- a przepraszam, pan jest właścicielem?
- taaaak
- "
wymiękłam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia