A może by tak ... jeszcze raz? - DWOREK ... POTWOREK???
Wiesz co? Sądząc po zdjęciach z obecnego domku, myślę że to co sobie wymyślisz w nowym domu będzie wyglądać super. Jak ktoś ma dobry gust, to nie sposób tego zepsući skoro masz już ogólną koncepcję salonu w głowie, to bierz te kolumny które Ci się bardziej podobają.
Pierwszy wybór jest zawsze najlepszy.
Dzięki
A co to jest na ścianie za okapem, korek? Fajny efekt daje.![]()
I śliczna ta mozaika na bocznej ściance barku.
Korek, jestem z niego naprawdę zadowolona. Niby się brudzi... ale to ja decyduję kiedy go umyję... co niemożliwe przy błyszczących wykończeniach .
Mozaika własnoręczna, tak tak "tymi rąsiami"... Nawiązuje do "dwyanika" w kuchni i "dywanu" w salonie. A, i jest nie tylko na bocznej ściance, na wierzchu też.
Ooo, i tu muszę też zapytać- a co to jest to na ciemnej ścianie?
Farbka, tapeta? Wymyśliłam sobie coś podobnego na główną naszą ścianę w salonie, tylko nie mam pomysła jak taki efekt uzyskać.
To jest tynk strukturalny, też tymi rasiami... Zacytuję siebie
Troszeczkę już opisywałam jak udało mi się wyczarować ścianę w salonie, ale na specjalna prośbę (nogapirek) podam po kolei co i jak.
Ściana była zwykłą płytą KG zagruntowaną dwukrotnie. Grunt jakiś tam najtańszy, bo kupowany w przemysłowych ilościach na cały dom.
![]()
Następnym etapem jest naciąganie materiału, z którego będziemy formować strukturę. W moim przypadku był to zwykły gips szpachlowy chyba firmy Dolina Nidy, czy jakoś tak. Może to być dosłownie każde mazidło, nawet klej do glazury, byle nie szybkoschnący.
M. naciągał pionowymi, tak ze 1,5 m pasmami, a ja jeździłam po tym wałeczkiem. Wałek kupiony w Leroy, z podłużnymi wypustkami dookoła. Ważna jest jednakowa gęstość naciąganego materiału, bo mogą wychodzić różne szlaczki, i w miarę podobna grubość naciągania. Jak jest za mało, to struktura jest zdecydowanie inna, mniej przestrzenna.
Teraz konieczna jest niestety przerwa technologiczna, bo musi to porządnie wyschnąć, a jak pisałam ma być wolno schnące
![]()
Po wyschnięciu japonką strąciłam wszystkie za bardzo wystające dzyndzory, i zagruntowałam.
Pomalowałam (oczywiście jak grunt wysechł) Duluksem o wdzięcznej nazwie Cynamonowy Mus. I tu się zaczęły schody bo... wałkiem się nie da, bo za bardzo porowata struktura i malowały się tylko grzbiety... malowałam pędzlem, ale naprawdę trzeba się postarać, aby pomalować WSZĘDZIE. Nie jest to łatwe, szczególnie, że po wyschnięciu i tak wyłażą niepomalowane kropki, których nie widać jak farba mokra i błyszczy
Malowałam więc dwa razy, a punktowo to chyba ze sto, bo ciągle coś wyłaziło
.
Jak już było wszędzie ładnie, równiutko pomalowane naciągnęłam złoty werniks. Miejscowo, pionowymi ruchami, dosyć szerokim pędzlem, mocno przecierając, nie zwracając uwagi na to, że gdzieś jest nie pomalowane.
Miał to być już koniec, ale nie byłam jeszcze całkowicie zadowolona z efektu. Było tak jakoś płasko... więc gąbeczką (zwykłym zmywakiem) pociągnęłam jeszcze grzbiety struktury, gorzką czekoladą, bo taka farba została mi z malowania sufitu w przedpokoju
![]()
![]()
. Trzeba to zrobić bardzo delikatnie, żeby nie zababrać całości. Nadmiar farby odciskałam sobie na deseczce myślę, że to spore ułatwienie
.
Trochę się rozpisałam, ale starałam się dokładnie przedstawić kolejność mojej pracy. Może wreszcie nie będę posądzana o nie konstruktywność odpowiedzi (voitek
)
Pozdrawiam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia