LIWIA - dziennik budowy
Wczoraj musieliśmy wrócić z budowy strasznie zmordowanii, bo dziś rano Artkowa Teściowa, a moja Mama spakowała swoje "łikendowe" ubranko, chusteczkę na głowę oraz sporych rozmiarów wałówkę do swojej prywatnej siateczki, zabrała psa i oznajmiła stanowczym tonem, że jedzie z nami. Na budowie "porozstawiała" nas wszystkich po kątach i zabrała się za czyszczenie ścian. Nie ukrywam - robi to zdecydowanie lepiej ode mnie a jakie narzuciła nam tempo . Skąd w tej kobiecie tyle siły ???
"Odwaliłyśmy" kawał dobrej roboty, ja kończyłam ściany, a Ona wyczyściła prawie wszystkie sufity i już myślała o gruntowaniu...
W międzyczasie, popijając na tarasie kolejną kawkę (wirtualnie) malowałyśmy pokoje, myłyśmy okna, szyłyśmy poduszki na fotele ogrodowe i firanki do tych wypucowanych okien ... Było fajnie i dzień tak łagodniej minął...
PS Sprawa z dachem załatwiona. Artek założył i poprzykręcał wszystkie brakujące dachówki ...
...a kilka godzin póżniej było oberwanie chmury Uff... udało się kolejny raz
PS2 Panowie od płytek zapowiedzieli, że przyjdą dopiero w przyszłym tygodniu... maja tyle pracy, że nie są w stanie wyrobić się w zaplanowanych wcześniej terminach
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia