domek dla szóstki
Z tymi warunkami zabudowy też była historia. Przetarg w Agencji wyznaczono na 31 sierpnia, a Jacek gdzieś koło 20 zaczął naprzykrzać się w Gminie o ustalenie warunków zabudowy. W myśl zasady: po co mam kupować działkę, jeśli nie wiem, co tam będę mógł postawić. Może nie warto?
Jak wiadomo, gmina musi za taką decyzję zapłacić. Nie mam pojęcia, jak on tam nakręcił odpowiednie osoby, ale sprawę załatwił. Ciekawe, co by było, gdybyśmy działki nie kupili. Świeciłabym oczami, a trzeba wiedzieć, że tu się wszyscy znają.
Projekt takiej decyzji sporządza dla gminy pani architekt z miasta (25 km). Więc telefon do niej. Jacek namolny, jakby się paliło. Pani, że później (czas był urlopowy), bo musi przyjechać, zrobić zdjęcia sąsiednich posesji itp. Jacek łaps za aparat, popstrykał co trzeba. Przy okazji załatwił taką samą sprawę sąsiadom z bloku. Potem ekspresowe wywołanie i za parę dni do miasta. Pani była zadowolona, zdjęcia w porządku, do tego jakaś mapka, jakiś śmieszny papierek z energetyki. Zaczęła przygotowywać projekt.
Już na gębę było wiadomo, że dach musi być dwuspadowy (a my w tym czasie dopiero się decydowaliśmy). No więc wertowanie katalogów od nowa. Szczęśliwie natknęłam się na "modrzewiowy", który przedtem nie był brany pod uwagę. Oglądamy, decydujemy się. Jacek wysyła do pani od WZ maila z projektem i nieśmiałym pytaniem, czy się nada. "Dla mnie ten dach jest raczej wielospadowy, ale w decyzji napiszę, że główne połacie mają być dwuspadowe i powinno być dobrze". Co za ulga!
Przy okazji różne inne rzeczy dostosowała nam do "modrzewiowego": kąt nachylenia dachu, szerokość domu itp. Tak się zresztą złożyło, że domki obok bardzo podobne, więc wszystko legalnie.
W tej chwili czekamy na pozytywną opinię z Wydziału Środowiska i Rolnictwa w Gdańsku, nie mam pojęcia, dlaczego. Podobno trzeba czekać nawet do 3 miesięcy, a my niestety, żadnych znajomych tam nie mamy.
Kiedy odbieraliśmy akt notarialny, pani notariusz była zaskoczona, że już mamy (prawie) warunki zabudowy :"A gdybym ja chciała kupić tę działkę?" Nawiasem mówiąc, był jeszcze jeden chętny na naszą działkę, ale do przetargu nie podszedł. Wiedział, że my chcemy kupić, więc w dzień przetargu się zjawił. Chyba liczył na jakieś odstępne, ale nieopatrznie się wygadał, że nie wpłacił wadium. Głupio zrobił (że się wygadał), bo wcześniej uzgodniliśmy, że coś mu odpalimy, żeby się nie targować.
No cóż, na razie jesteśmy farciarzami. Ciekawe, co będzie dalej.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia