A może by tak ... jeszcze raz? - DWOREK ... POTWOREK???
Jestem , mam trzy minuty
W niedzielę rano świeciło słonko, ale zaraz, jeszcze przed południem zepsiło się i kropiło, później nieźle padało. Słupki malowaliśmy w garażu, więc nam nie padało. Właściwie to nie malowaliśmy, tylko moja kofana rodzinka malowała (mąż, syn i mama). Ja po 4 szt. wymiękłam , kiedyś struta byłam lakierem i teraz bardzo reaguję na ftalowe i lakiery . Za to dobry obiadek im upichciłam, tak coby się zrechabilitować :) .
Słupki pomalowane, prawie bo na 12 szt zabrakło farby, ale nicto, ponad 100 pomalowali :) .
Wczoraj znów obudziłam się przed budzikiem , przed 5.30
Dzionek pracowity, najpierw ogłowiliśmy jeszcze jedną wierzbę mazowiecką brata, zapakowaliśmy "sztobry", zabraliśmy ciapka!!!! (do nas już ).
Po ciężkiej drodze, to mężuś 20 parę kilosów traktorkiem pomykał , ja ciągnęłam "ciepe" z wierzbami :), wzięliśmy się galopkiem do wsadzania.
Wsadziliśmy brakujące 40 sztuk . Już cały bok wdłuż rzeczki mamy obsadzony .
A później..... tadam.... ujeździłam ciapka
bo pole zaorane, ale jeszcze coć z tymi górami i dołami trzeba by zrobić. Zabronować :)
I bażant do mnie przylazł , na moje tłuściutkie robalki, traktor traktował jak część przyrody .... i dwa bociany w locie widziałam ... i muszę się przyzwyczaić do noszenia aparatu ze sobą ...
Tak sobie brykałam po tym polu aż mi się ściemniło ... a do chałupy przypomnę daaaaaleko ... dotarliśmy po 20 :)
Dziś od rana (dziś rano zaczęło się o 9 ) szukam tub na kolumny, nigdzie nie mają 10 sztuk ... muszę to załatwić .
Zaraz ruszamy ... zmykam, bo stary trąbi, pa!!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia