domek dla szóstki
No to mamy teraz dwa domki wytyczone na działce. A co! Nie każdy może mieć. Stoją do siebie plecami i na waleta jak w kartach. Jakby co, to by się zmieściły.
Ostatnie dni były okropne, architekt wyskakuje z coraz to nowymi pomysłami, Jacek mnie popędza... A ja mam w takim stresie podejmować życiowe decyzje! Nawet nie mogę nic w tym dzienniku napisać, bo najpierw coś trzeba postanowić.
Dzisiaj próbowaliśmy zaplanować kuchnię (to w związku z nowymi propozycjami architekta). Nie wyobrażam sobie, żeby była mniejsza niż moja obecna, nie chcę też zasadniczo zmieniać mebli. Niezła gimnastyka! "Przestawiamy" ściany, mierzymy to, co mamy w kuchni. Jacek robi "rysunek techniczny", ja "wizualizację" Nie wszystko się mieści, ale może być... Kończymy. Ja do "Muratora", jeszcze raz czytam o kuchniach. Mówię, że może by jednak mieć jakiś stół w kuchni, no bo gdzie ja będę z dziewczynami lepić pierogi albo pierniczki wycinać... Jacek nic. Za chwilę pyta, gdzie będzie stał nasz obecny stół. Zabawa zaczyna się od nowa... Postawić ścianę czy nie, może pół ściany? "Jak chcesz, ty decydujesz, ale ja bym..." Jak tak dalej pójdzie, to poza etap papierowy nie wyjdziemy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia