domek dla szóstki
Z nadmiaru wrażeń nie napisałam o paru rzeczach, czego Inwestor Główny nie omieszkał mi wypomnieć.
Jacek nabył dziś jeszcze bednarkę do uziomu. I okazało się (po raz któryś), że ceny nawet takich prostych rzeczy są bardzo bardzo różne. Bez wnikania w szczegóły: zapłacił mniej niż połowę.
Po wielu wahaniach mój mąż zdecydował się jednak postawić na działce jakąś szopkę, ale szkoda mu było desek, które już mamy. Zamówił w tartaku paczkę desek z oflisem, zapłacił 50 zł + 10 zł za przywiezienie tegoż.
Tak jakoś się złożyło, że w tym samym czasie na działkę zajechał traktor z tym drewnem, koparka i ciężarówka z materiałam. A ja tego nie widziałam! Człowiek nie może nawet na chwilę zejść z placu budowy, bo zaraz go jakieś atrakcje omijają.
W ogóle dzień był bardzo fajny. Przed południem wzdłuż działki przeciągały tabuny dzieciaków (rekolekcje): Dzień dobry! Dzień dobry! Po południu pomykali całymi rodzinami pobożni parafianie (spowiedź przed Wielkanocą): Dzień dobry! Cześć! Szczęść Boże! Majster mówił, że już go język i ręce bolą od pozdrawiania, bo co ciekawsi i odważniejsi zachodzili bliżej, żeby pogadać. Normalnie: Przystanek Alaska.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia