domek dla szóstki
Zaczęły się problemy z dostawcami. Beton dawno już zapłacony, myśleliśmy, że wystarczy zadzwonić i przywiozą. Owszem przywiozą - we wtorek za tydzień. Nie chcemy czekać, bo majster nam ucieknie na inną budowę. Jacek dzwoni w inne miejsca, ostatecznie zamawia gdzie indziej (znacznie dalej ). Niestety, trzeba będzie zapłacić gotówką. No, ale w każdym razie przywiozą jutro ok.11.
Na budowie też bida, bo ani prądu, ani wody. Pożyczamy od sąsiadów. "Siłę" trzeba trochę pociągnąć, Jacek pożycza więc przewód. Dużo biegania, ale dzięki temu można coś dalej robić. Przywożą też piasek - nawet nie zdążyłam zobaczyć - wszystko poszło pod ławy - podsypka i chudziak. Gdy zjawiłam się na budowie, zbrojenie już było ułożone w wykopie. Konieczne okazało się częściowe zaszalowanie, bo miejscami grunt jednak się osypywał.
Jacek kupił dziś jeszcze to, co potrzebne do podłączenia wody. Późnym popołudniem zjawił się nasz ulubiony "wodnik" i dokopał się do tajemniczego zaworka. Zamontował co trzeba, zasypał i MAMY WODĘ!
Bardzo mi się podobało, że ci sami panowie, którzy na początku nie chcieli dać sobie zrobić zdjęcia, teraz krzyczeli, żeby wyjmować aparat.
O 19.00 dniówka skończona. Zimno niesamowicie, chyba idzie mróz.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia