domek dla szóstki
Murarze mieli być wczoraj (w piątek), ale nastąpił mały poślizg - zaczynam się przyzwyczajać. I bardzo dobrze, że poślizg, bo w sobotę to ludziska pracujący mają przeważnie wolne i mogą od samego rana gapić się, jak im domek kształtów nabiera. Wprawdzie nie udało się sfotografować pierwszej "cegły", ale zdążyłam na pierwszą warstwę.
Jacek w pocie czoła - bo upał pieroński - uporał się do końca z ogrodzeniem. 150 m siatki starczyło niemalże co do centymetra, ale na bramy już nie styknęło. Tak więc jesteśmy ogrodzeni, a jednak nie.
Strasznie mi na tym ogrodzeniu zależy, bo jakoś tak nieswojo na myśl, że każdy może tam sobie łazić. Niektórzy znajomi wprost się przyznają, że byli u nas na budowie. Pojawiają się pytania typu: Czy dom będzie dwupiętrowy, bo taki mały... A raz wieczorkiem wjechali nam na działkę jacyś obcy ludzie, chyba chcieli zaparkować jak na swoim, ale jak mnie zobaczyli, wyjechali drugą stroną.
Aha! Murarze pochwalili nas za zagęszczenie piasku. Strasznie jestem z tego dumna, bo wiem, że zrobiliśmy to porządnie. Muszę się jednak przyznać, że przy tym przerzucaniu ton piasku trochę żałowałam, że nie będzie piwnicy.
Musieliśmy dziś jeszcze zdecydować się na szerokość bramy garażowej (dlaczego zostawia się takie rzeczy na ostatnią chwilę? ). W projekcie jest w jednym miejscu 450, a w innym 270cm. Mamy samochód nietypowy, teraz przy 240 cm jest bardzo mało luzu, zawsze boję się o lusterka. W końcu zdecydowaliśmy się typowy wymiar: 250 cm - myślę, że będzie dobrze.
Na koniec dnia, tzn. zanim zaczęło lać na dobre, połaziliśmy sobie wśród półścian i pocieszaliśmy się wzajemnie, że domek nie jest aż taki mały, jak nam się wydaje.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia